Zagadka pierwsza – co robiło stu posłów PiS w Smoleńsku, 10 kwietnia 2010 roku, w trzy godziny po tragedii? Odpowiedź – jedli obiad - napisał na swoim blogu europoseł PJN Marek Migalski.

"Po tym, jak już się pomodlili za zmarłych i oddali im część, udali się do restauracji, żeby zjeść obiad. Głównym zaganiającym do autobusów i zachęcającym do jak najszybszego wyjazdu ze Smoleńska, był Antoni Macierewicz" - kontynuuje polityk.

Jak dodał, nie potrafi zgadnąć, dlaczego setka polskich parlamentarzystów, posiadających paszporty dyplomatyczne, mających immunitety, nie przebiegła tych kilka kilometrów, które dzieliły ich od miejsca katastrofy, i nie pomagała ekipom ratunkowym w akcji, nie zabezpieczała terenu, nie fotografowała miejsca tragedii?

"Dlaczego dali się, jak barany, zamknąć w autobusach i zawieźć na obiad? Mam do nich tylko jedno pytanie - smakowało?" - napisał Migalski.

W dalszej części wpisu krytykuje prawicowy tygodnik "Uważam Rze" i Jarosława Kaczyńskiego, których oskarża o zdradę ideałów Lecha Kaczyńskiego. "Mam prośbę do polityków PiS, do redaktorów niepokornych oraz do samego Jarosława Kaczyńskiego – nigdy, ale to już naprawdę nigdy, nie powołujcie się na dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego, nie rezerwujcie sobie prawa do niego, nie biczujcie wszystkich swoim bólem i przywiązaniem do byłego prezydenta. Bo zdradziliście go i zdradzacie – o świcie, przy obiedzie i wieczorem" - kończy swój wpis Marek Migalski.

- Najlepiej dla takich polityków jak Marek Migalski, by utrzymać się na scenie politycznej, to zaatakować Jarosława Kaczyńskiego i Prawo i Sprawiedliwość. Przykro, że Marek Migalski tak nisko upadł - komentował słowa Marka Migalskiego w radiowej Trójce Mariusz Błaszczak.