Agencja dpa napisała w środę, że strona rosyjska po "poważnych ekscesach", do jakich doszło przy okazji meczu Polska-Rosja, obarczyła polskich kibiców odpowiedzialnością za eskalację konfliktu. "Rosja pokazuje Polsce czerwoną kartkę" - czytamy w depeszy z Moskwy

Niemiecka agencja przytacza wypowiedź prezesa Rosyjskiego Związku Piłki Nożnej, Sergieja Fursenki, który powiedział gazecie internetowej "gazeta.ru", że rosyjscy kibice zachowywali się rozsądnie podczas przemarszu na Stadion Narodowy.

Dpa poinformowała o przeprowadzonej przez zbliżoną do Kremla organizację młodzieżową "Nasi" akcji rozdawania symbolicznych czerwonych kartek pracownikom polskiej ambasady w Moskwie. Organizacja oświadczyła, że wywołane przez polskich chuliganów zajścia oraz niezdolność polskiej policji do ochrony Rosjan wzbudziły wątpliwość co do tego, czy będąca członkiem UE Polska jest zdolna do przeprowadzenia takiej imprezy jak mistrzostwa Europy.

Jak pisze dpa, obserwatorom wtorkowe zajścia kojarzą się z atakiem na dzieci rosyjskich dyplomatów w Polsce w 2005 r. "Rosja jest dla młodych Polaków symbolem wszystkiego co złe" - powiedział dyrektor instytutu analiz strategicznych Sergiej Osnabiszczew. "Nienawiść i negatywne emocje rozładowują się w napadach na Rosjan, tak jak to miało miejsce w przypadku dzieci rosyjskich dyplomatów w Warszawie".

Dpa przytacza na zakończenie korespondencji opinię polskiego ambasadora w Moskwie, Wojciecha Zajączkowskiego: "Nie ma powodu, aby sądzić, że (ostatnie) wydarzenia wpłyną na nasze stosunki polityczne".

Minister sportu Rosji zdziwiony agresją wobec kibiców

Minister sportu Federacji Rosyjskiej Witalij Mutko w środę wyraził zdziwienie z powodu agresji, z jaką podczas Euro 2012 spotkali się w Polsce kibice z Rosji.

"Jestem zdziwiony agresją wobec naszych kibiców" - napisał Mutko w swoim mikroblogu na Twitterze, komentując wtorkowe burdy w Warszawie. Jego wpis na swojej stronie internetowej przytacza gazeta "Sowietskij Sport".

"Nie pamiętam, by podczas Euro 2008 wystąpiły takie problemy" - dodał.

Mutko przekazał, że strona rosyjska przygotowuje "wystąpienie pod adresem Polski po linii dyplomatycznej".

Natomiast cytowane przez "Sowietskij Sport" źródło w Rosyjskim Związku Piłki Nożnej (RFS) poinformowało, że wielka flaga z wizerunkiem wojownika z mieczem, którą w trakcie odgrywania hymnów podczas wtorkowego meczu Polska-Rosja na Stadionie Narodowym w Warszawie rozwinęli rosyjscy fani, była uzgodniona z UEFA.

Przed i po meczu Polski z Rosją doszło do starć między pseudokibicami obu krajów. Policja zatrzymała dotąd 184 osoby, w tym 156 Polaków i 24 Rosjan oraz jednego Węgra i Hiszpana. Zatrzymany został też obywatel Rosji, który odpalił race na stadionie.

Konsul Rosji we Lwowie: dzięki Bogu, macie dobrą policję

Z tego co czytałem w prasie, to polscy chuligani atakowali Rosjan. Dzięki Bogu, macie dobrą policję - tak skomentował wtorkowe wydarzenia w Warszawie przy okazji meczu Polska - Rosja Oleg Astachow, konsul generalny Rosji we Lwowie.

"To są poboczne sprawy, które zdarzają się przy okazji wydarzeń piłkarskich. Polscy fani, którzy wykorzystali Euro do wszczynania awantur, najbardziej zaszkodzili swojemu krajowi, nie polsko-rosyjskim stosunkom międzynarodowym. Pozostawiam to sumieniu tych ludzi, którzy przyczynili się do tych zajść" - powiedział PAP Astachow.

"Ludzi, którzy brali udział w tych zajściach nie możemy nazywać kibicami, ponieważ oni wykorzystują futbol do swoich interesów. Takie osoby są po obu stronach. Wśród kilkudziesięciu tysięcy fanów i turystów, którzy przyjechali na ten mecz do Warszawy, znalazło się kilkuset, którzy wszczęli bijatyki. Z tego co czytałem w prasie, to polscy chuligani atakowali Rosjan. Dzięki Bogu, macie dobrą policję" - dodał Astachow.

Konsul Rosji we Lwowie przekonywał, że w jego kraju większą uwagę przyciągają wydarzenia sportowe niż wybryki poza stadionami.

"Teraz w Rosji wszyscy pasjonują się meczami i nie zajmują się polityką. Wtorkowy mecz oglądałem z polskim konsulem Jarosławem Drozdem w jednej z lwowskich restauracji w towarzystwie kilkuset osób z Polski, Rosji i Ukrainy. Wśród nich nie było ani jednej negatywnej reakcji" - zakończył Astachow.