Antoni Macierewicz (PiS) uważa, że szef MSWiA Jerzy Miller awansując na wyższe stopnie szefa BOR i jego zastępcę przesądził o zdjęciu z BOR i jego dowódców odpowiedzialności za katastrofę prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem 10 kwietnia ubiegłego roku.

Rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak nie chciała komentować zarzutów Macierewicza.

W piątek szef zespołu ds. przyczyn katastrofy smoleńskiej pytał o podstawy nominacji generalskich dla szefa BOR Mariana Janickiego i jego z-cy, o które wnioskował minister SWiA Jerzy Miller. Zdaniem posła PiS, odpowiadali oni za ochronę lotu Tu-154 10 kwietnia ub. roku.

Z okazji obchodów święta BOR prezydent Bronisław Komorowski wręczył szefowi BOR, gen. bryg. Marianowi Janickiemu nominację na stopień generała dywizji oraz jednemu z jego zastępców płk Pawłowi Bielawnemu nominację na stopień generała brygady. Ponadto 10 oficerów BOR zostało wyróżnionych za długoletnią służbę, a 47 innych zostało mianowanych na pierwszy stopień oficerski.

Jak zauważył Macierewicz na konferencji prasowej, o nominacje generalskie dla Janickiego i Bielawnego wnioskował Miller, który kieruje jednocześnie komisją badającą przyczyny katastrofy smoleńskiej. Jego zdaniem, przesądził w ten sposób "o zdjęciu jakiejkolwiek odpowiedzialności" z BOR, a przede wszystkim z Janickiego i Bielewnego za katastrofę 10 kwietnia.

"Ta sprawa zostanie ukręcona. Będzie presja, żeby nie zakończyło się to skierowaniem zarzutu wobec BOR"

Poseł PiS zwrócił też uwagę, że nie zakończyły się jeszcze postępowania prokuratorskie i NIK w sprawie wypadku Tu-154. "Słyszeliśmy niedawno, że jednym z powodów - może najistotniejszych - odwołania pana prokuratora Marka Pasionka było właśnie to, że uznał, iż został przez prokuraturę zgromadzony wystarczający materiał, by postawić zarzuty m.in. panu Janickiemu" - zaznaczył Macierewicz. Jak dodał, podobnie wygląda "sytuacja w przygotowywanym raporcie NIK".

Pasionek, który nadzorował śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej, został w ubiegłym tygodniu zawieszony w czynnościach przez szefa Naczelnej Prokuratury Wojskowej gen. Krzysztof Parulskiego. Pasionek - według niepotwierdzonych przez prokuraturę doniesień mediów - miał zwracać się nieoficjalnie do przedstawicieli USA, agentów CIA i FBI z ambasady w Warszawie, w sprawie dowodów przydatnych w śledztwie ws. Smoleńska i przekazać im część materiałów z polskiego postępowania.

Jak ocenił poseł PiS, "awanse dla szefów BOR oznaczają, że najprawdopodobniej oba te postępowania (prokuratury i NIK) zostaną teraz wyeliminowane". "Ta sprawa zostanie ukręcona. Będzie presja, żeby nie zakończyło się to skierowaniem zarzutu wobec BOR" - uważa Macierewicz. W jego opinii, jest to "tak naprawdę działania, które ma chronić odpowiedzialność" Millera, "który, jako zwierzchnik BOR, jako ten, który ma w swoim zakresie obowiązków dbanie o wykonywanie zadań przez BOR, nie dopełnił obowiązków".

Szef zespołu ds. przyczyn katastrofy smoleńskiej przywołał art. 2 ustawy o BOR, zgodnie z którym to szef MSWiA podejmuje decyzje o zakresie ochrony m.in. prezydenta RP. "To on wyznacza ten zakres" - zaznaczył Macierewicz. Cytował też tzw. instrukcję lotów HEAD z 2009 r. (dokument określał procedury bezpieczeństwa przewozu najważniejszych osób w państwie). "Ona (instrukcja) wprost mówi, że ochronę statku powietrznego, na miejscach startów i lądowań oraz na lotniskach poza granicami kraju, w odniesieniu do prezydenta RP, marszałka Sejmu, organizuje Biuro Ochrony Rządu" - podkreślił.

Według niego obecność funkcjonariusza BOR na wieży w Smoleńsku mogłaby wywołać zarzuty, że swoją obecnością stresował kontrolerów

"Nie ma cienia wątpliwości: za ochronę tego statku powietrznego (Tu-154 - PAP), za ochronę lotniska, na którym lądowano, odpowiedzialność ponosiło Biuro Ochrony Rządu, a więc pan Janicki, a także minister Jerzy Miller" - dodał Macierewicz.

Tymczasem - według niego - funkcjonariusze BOR nie oglądali lotniska w Smoleńsku, "nie sprawdzili, kto będzie kontrolerem lotu, jakie ma do tego kwalifikacje i na ile daje gwarancje bezpiecznego i właściwego wykonania swoich obowiązków". Oprócz tego - jak mówił Macierewicz - 10 kwietnia 2010 r. funkcjonariusze BOR nie mieli też żadnej wiedzy dotyczącej ewentualnych lotnisk zapasowych. Ponadto - w jego opinii - tego dnia żaden funkcjonariusz BOR nie oczekiwał na samolot, którym leciał Lech Kaczyński.

Szef zespołu ds. przyczyn katastrofy smoleńskiej nie wykluczył, że skieruje w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Jego zdaniem, na obecnym etapie, zasadne jest pytanie o podstawy decyzji o awansie Janickiego i Bielewnego, a także jego ewentualnych konsekwencjach dla pracy prokuratury i NIK w sprawie katastrofy smoleńskiej oraz dla raportu komisji Millera na ten temat.

Szef Biura Ochrony Rządu gen. Marian Janicki w czwartek w wywiadzie dla PAP podkreślał, że sprawdzanie lotniska np. pasa startowego czy obecność na wieży kontroli lotów nie leży w kompetencjach Biura. Według niego obecność funkcjonariusza BOR na wieży w Smoleńsku mogłaby wywołać zarzuty, że swoją obecnością stresował kontrolerów. Janicki zapewnił też, że BOR było przygotowane na przetransportowanie vip-ów z każdego z lotnisk zapasowych. Jak dodał, na lotniskach nie było kolumn zapasowych, bo nie ma takich procedur, natomiast - podkreślał - transport zorganizowany byłby niezależnie od tego, które byłoby to lotnisko.