W czwartek 30 września polscy archeolodzy udadzą się na miejsce katastrofy smoleńskiej z 10 kwietnia; podczas pobytu, który ma potrwać kilka dni, dokonają oględzin tego miejsca - poinformowała PAP Kancelaria Premiera.

Archeolodzy będą mieli status ekspertów i będą korzystać z pomocy służb konsularnych oraz polskiej ambasady. Wyjazd został zorganizowany we współpracy polskiej i rosyjskiej prokuratury.

Podczas pierwszego etapu prac archeolodzy dokonają wstępnych oględzin miejsca katastrofy, żeby dostosować metody badawcze do tego, co tam zastaną; po oględzinach będą mogli zaplanować swoje dalsze działania, które mają nastąpić w możliwie krótkim terminie - wynika z informacji PAP.

Prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany w czwartek przez dziennikarzy w Sejmie o wyjazd archeologów do Smoleńska, odpowiedział: "na pewno zawsze jakaś możliwość jest dobra, ale to jest grubo za późno".

Archeolog dr Anna Zalewska z UMCS w Lublinie, która ma znaleźć się w grupie udającej się do Smoleńska poinformowała PAP, że archeolodzy mają przedstawić stronie rosyjskiej strategię badań, jakie zamierzają tam prowadzić.

"Nie będą tam podejmowane żadne badania, do tego nie jesteśmy upoważnieni"

Jak dodała, będzie to kilkuosobowa grupa z dyrektorem Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie prof. Andrzejem Buko na czele.

"Nie będą tam podejmowane żadne badania, do tego nie jesteśmy upoważnieni, będą to wyłącznie archeolodzy, którzy podejmą rozmowy ze stroną rosyjską i przedstawią strategię badań" - podkreśliła Zalewska. Potwierdziła informację, że polscy archeolodzy najprawdopodobniej będą w Smoleńsku 30 września.

Jak poinformowała, przedmiotem rozmów ze stroną rosyjską będą "szczegóły ewentualnej prospekcji terenowej oraz podjęcie badań powierzchniowych". "Strona rosyjska chce, byśmy przedstawili szczegóły strategii badań" - powiedziała.

Dodała, że do rozmów z Rosjanami archeologów zaprosiła polska prokuratura. "Dopiero po tych rozmowach zapadną decyzje, co dalej" - podkreśliła archeolog.



"Jeżeli (rozmowy) pozytywnie się zakończą, to można przepowiedzieć, że w ciągu kilku dni po tych rozmowach"

Prof. Buko powiedział w czwartek RMF FM, że do Smoleńska archeolodzy nie jadą ze sprzętem. "Nie, to będą rozmowy, dlatego że o to nas proszono. Po prostu strona rosyjska chciała poznać zakres przewidywanych prac i naszych działań. Dostaliśmy tylko zaproszenie na rozmowy" - podkreślił.

Prof. Buko pytany, kiedy rozpoczną się prace, odparł: "Jeżeli (rozmowy) pozytywnie się zakończą, to można przepowiedzieć, że w ciągu kilku dni po tych rozmowach".

"Na początek pojadą trzy osoby, ze mną właśnie, na ten wstępny rekonesans i na rozmowy. A po tym wszystkim okaże się ilu jest w rzeczywistości potrzebnych, jak obejrzymy na miejscu jak to wygląda" - podkreślił profesor.

"Gdyby to była druga połowa października, byłoby zdecydowanie gorzej"

Dopytywany czy początek października to nie za późno na tego typu prace zaznaczył, że jest to dosyć późno, ale jeszcze możliwe. "Gdyby to była druga połowa października, byłoby zdecydowanie gorzej" - zaznaczył.

Na pytanie czy jest możliwe, że zakres prac, który przedstawią archeolodzy, będzie zbyt duży i Rosjanie się nie zgodzą Buko odparł, że raczej tego nie przewiduje. Pytany jaki będzie rzeczywisty zakres prac odpowiedział, że chodzi o prospekcje powierzchniowe i zrobienie dokładnej mapy i raportu na temat stanu terenu na dzień dzisiejszy, "żeby właśnie między innymi uniknąć informacji niesprawdzonych".

Wśród 21 osób proponowanych pod koniec maja przez polską prokuraturę wojskową do udziału w oględzinach obszaru tragedii znajduje się 10 pracowników Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie; oprócz nich na liście jest jeszcze czterech geofizyków z krakowskiej firmy "Geopartner". Są także geodeci z "Geoprzem" ze Skawiny, a także badacze z Uniwersytetu im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, Instytutu Archeologii Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie i Uniwersytetu Wrocławskiego.

We wniosku napisano, że chodzi o "przeprowadzenie uzupełniających oględzin miejsca katastrofy mających na celu odnalezienie ewentualnych pozostałych szczątków ofiar, fragmentów samolotu, jego wyposażenia oraz ruchomości należących do osób znajdujących się na pokładzie, połączonych z prospekcją terenową z wykorzystaniem metod archeologicznych i geofizycznych z udziałem specjalistów z zakresu archeologii i geofizyki".



Buko podkreślił, że na terenie katastrofy Tu-154M nie będą prowadzone wykopaliska

Prof. Buko zapowiadał w majowej rozmowie z PAP, że zasięg prac obejmie dokładne przeszukanie powierzchni terenu, prospekcję geofizyczną oraz wykonanie planigrafii i dokumentacji znalezisk. Na miejscu zostanie założona siatka geodezyjna, która pozwoli z dokładnością do 1 centymetra przeszukać miejsce nie tylko bezpośredniego upadku samolotu, ale także jego dalsze obrzeża.

Buko podkreślił, że na terenie katastrofy Tu-154M nie będą prowadzone wykopaliska. "Kopać nie będziemy, bo na tym etapie to jest praca w ciemno. Wskażemy jedynie, dzięki geofizykom, miejsca, które warto byłoby jeszcze dodatkowo zbadać" - mówił Buko. Jak tłumaczył, to, co znajduje się pod powierzchnią terenu, geofizycy sprawdzą za pomocą urządzeń geomagnetycznych. Dodał też, że podczas prac będą wykorzystane profesjonalne wykrywacze metali.

Naczelny prokurator wojskowy gen. Krzysztof Parulski powiedział w czwartek, że do Smoleńska wyjedzie polski prokurator i trzech ekspertów z Polskiej Akademii Nauk, by ustalić warunki wyjazdu polskich archeologów na miejsce tragedii. Parulski ma nadzieję, że będą oni mogli zacząć tam pracę jeszcze w tym roku. Ujawnił, że strona rosyjska miała wątpliwości prawne co do dopuszczalności prac polskich archeologów.