Tą szokującą wiadomość przywiózł polski turysta, który był w Smoleńsku. Po kilkudziesięciu dniach od katastrofy, pracy kilkuset specjalistów i śledczych, na miejscu katastrofy nadal można znaleźć rzeczy z prezydenckiego samolotu. W dodatku teren nie jest pilnowany.Przedstawiciele polskiego rządu proszą w związku z tym stronę rosyjska o zabezpieczenie terenu. Chcą też wysłać grupę archeologów, aby wydobyli wszystkie szczątki.

Grupa polskich archeologów w przyszłym tygodniu uda się do Smoleńska, żeby zbadać teren katastrofy prezydenckiego samolotu - zapowiedział w środę minister w Kancelarii Premiera Michał Boni.

"W ubiegłym tygodniu zrodziła się inicjatywa grupy archeologów z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN i Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Grupa ta przedstawiła projekt prospekcji terenowej na terenie katastrofy. Wydaje się, że to jest dobre rozwiązanie dlatego, że profesjonalnie, fachowo, z użyciem odpowiednich narzędzi cały ten teren można przebadać, szukając wszystkich pozostałości" - mówił Boni na środowej konferencji prasowej.

Minister wyjaśnił, że badania te są potrzebne dlatego, iż wraz z upływem czasu i opadami deszczu, może następować wypłukiwanie z ziemi jeszcze tych rzeczy, które po katastrofie mogły zostać usytuowane głęboko w ziemi.

Boni poinformował również, że w środę do Moskwy udał się wiceminister spraw zagranicznych Jacek Najder. "Pierwsze zadanie dotyczy zabezpieczenia tego terenu, drugie zaś - uzyskania od strony rosyjskiej zgody na podjęcie tego projektu badawczego (...) Trzecie zadanie wiąże się z organizacją tego przedsięwzięcia, czyli zapewnienia logistyki - z finansowaniem wyjazdu grypy archeologów z odpowiednim sprzętem" - zaznaczył Boni.

Według ministra, grupa, która uda się do Smoleńska ma liczyć od pięciu do siedmiu osób, a jej misja przewidywałaby kilka etapów. Pierwszy z nich miałby potrwać 10 dni. "Kiedy rozmawialiśmy na temat tego projektu, pojawiła się również propozycja, aby po pewnym czasie ta sama grupa archeologów udała się tam ponownie dlatego, że ze względu na upływ czasu, przemieszczenia ziemi, przemieszczenia tego terenu, być może trzeba będzie te poszukiwania po raz kolejny przeprowadzić" - powiedział Boni.



Jak dodał, wyjazd archeologów mógłby nastąpić w połowie przyszłego tygodnia. Wszystko zależy jednak - jak zaznaczył - od tego, kiedy uda się uzyskać zgodę strony rosyjskiej.

Koszty wyprawy ma pokryć m.in. Kancelaria Premiera.

Boni zapowiedział też, że wszystkie rzeczy osobiste ofiar katastrofy, które znajdą polscy badacze, po identyfikacji zostaną zwrócone ich rodzinom i bliskim. "Jeśli chodzi natomiast o wszystkie inne pamiątki, to myślę, że to są pamiątki, które stanowią nasze wspólne dziedzictwo, są elementem naszej wspólnej pamięci. Były już pomysły i projekty zgłoszone przez Muzeum Historii Polski. Myślę, że inni muzealnicy mogą być tym zainteresowani i przypuszczam, że w najbliższym czasie należałoby przygotować taki projekt muzealny pamięci po to, żeby te wszystkie pamiątki, które będą odnajdywane były gromadzone w jednym miejscu i stanowiły taki materialny element pamięci historycznej" - podkreślił.

Minister poinformował również, że 10 maja (dokładnie miesiąc po katastrofie) na zostać na warszawskim Cmentarzu Powązkowskim zainicjowana kwatera pamięci tej tragedii. "10 kwietnia 2010 Smoleńsk - taki jest tytuł" - powiedział Boni. Później na Powązkach powstać ma również pomnik ofiar katastrofy.

W tym samym dniu planowane są w Krakowie i Warszawie msze święte w intencji ofiar, a także specjalny koncert w Muzeum Powstania Warszawskiego.

Na miejscu katastrofy nadal można znaleźć przedmioty z samolotu...

W środę w TVN24 Kwiatkowski powiedział, że od Polaka, który 2 maja był na miejscu katastrofy w Smoleńsku, dowiedział się, iż cały czas są tam jeszcze rzeczy osobiste ofiar i fragmenty samolotu. Jak dodał, poinformował o tym Seremeta i naczelnego prokuratora wojskowego płk. Krzysztofa Parulskiego, prosząc by podczas ich środowej wizyty w Moskwie poruszyli tę kwestię rozmowie z Rosjanami.

Notę dyplomatyczną z prośbą o ponowne przeszukanie i zabezpieczenie miejsca tragedii polska ambasada w Moskwie przekazała już rosyjskiemu MSZ - ujawnił w środę wieczorem Kwiatkowski w TVN24. Dodał, że będzie też prośba, aby polscy archeolodzy mogli zbadać teren.

Minister przypomniał równocześnie, że całość czynności na miejscu prowadzi strona rosyjska, a w działaniach tych uczestniczyli polscy eksperci i prokuratorzy. "Sam byłem na miejscu zdarzenia, wiem jaki to jest teren, to teren podmokły. (...) Wiemy także, że nie w ostatnich dniach, ale troszeczkę wcześniej udało się trochę ten teren osuszyć i pewno - w związku z tym - okazało się, że w tych miejscach gdzie pewnie stała woda - taki mamy sygnał - pewne rzeczy pozostały. To wymaga ponownego przeszukania tego terenu i zabezpieczenia przez stronę rosyjską" - powiedział Kwiatkowski w TVN24.

Dodał, że na miejscu katastrofy trzeba podjąć natychmiastowe działania, bo "tego wymaga po prostu szacunek wobec naszych zmarłych".