Za "zupełne nieporozumienie" uznał w poniedziałek kandydat na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek sugestie polskiej opozycji, że stanowisko, jakie ma on zająć, osłabi szanse Polski na ważną tekę w nowej Komisji Europejskiej.

W niedzielę z ubiegania się o kandydaturę z ramienia największej, chadeckiej frakcji EPL w PE wycofał się jedyny konkurent Buzka, włoski eurodeputowany Mario Mauro. Formalne zatwierdzenie kandydatury byłego premiera, przez aklamację, ma nastąpić we wtorek na posiedzeniu frakcji w Brukseli. Opozycja w Polsce stawia pytania, czy Polska poświęciła jakieś inne ważne stanowiska w UE w zamian za fotel szefa PE dla Buzka.

"Można zabiegać o prestiżowe, ważne stanowisko w Komisji Europejskiej, w której tak czy owak obejmiemy stanowisko jednego komisarza, bo każdy kraj ma jednego komisarza - powiedział Buzek polskim dziennikarzom w Brukseli. - Zapytam: co by powiedziała opozycja, gdybyśmy nie mieli już szans na stanowisko przewodniczącego PE?".

Buzek zaznaczył, że "jeden komisarz, nawet najważniejszy, będzie miał cząstkę spraw unijnych (...) a nie całość". "Oczywiście ważne jest, żeby ta cząstka była jak najpełniej przez nas obsłużona" - dodał.

Były premier podkreślił, że jeśli wejdzie w życie Traktat z Lizbony, wzrosną kompetencje Parlamentu Europejskiego. Kładł też nacisk na rolę przewodniczącego PE, który m.in. jest zapraszany na początek każdego unijnego szczytu.

Zdaniem Buzka, "byłoby dobrze, gdyby Polak mógł przewodniczyć PE w czasie, gdy polski rząd przewodzić będzie całej UE"

"Przewodniczący PE zabiera głos w imieniu PE, ale także swoich własnych doświadczeń życiowych. Jeśli ktoś jest Niemcem, to mówi (w oparciu o) doświadczenia niemieckie. Jeśli ktoś jest Polakiem - to niejako reprezentuje doświadczenia polskie. Z punktu widzenia kształtowania dalekosiężnej polityki europejskiej ma to ogromne znaczenie - ocenił. - Jeśli przewodniczący właściwie w każdej chwili może się spotkać z dowolnym prezydentem, premierem czy ministrem (w UE), to ma jednak znacznie większą możliwość oddziaływania na opinię publiczną, kształtowanie przyszłości UE, niż inny poseł".

Zdaniem Buzka, "byłoby dobrze, gdyby Polak mógł przewodniczyć PE w czasie, gdy polski rząd przewodzić będzie całej UE". Jego 2,5-letnia kadencja przewodniczącego dobiegłaby końca za polskiego przewodnictwa w UE w drugiej połowie 2011 r.

"Jeśli tak się stanie, że zostanę przewodniczącym PE - co naprawdę nie jest jeszcze przesądzone - to będziemy mieli te 2,5 roku" - powiedział Buzek. Zaznaczył jednak, że "wyścig się jeszcze nie zakończył". Głosowanie na inauguracyjnej sesji plenarnej w Strasburgu nastąpi 14 lipca.