Jesteśmy bardzo blisko ściany – tak sytuację służby zdrowia, związaną z epidemią, określił w czwartek krajowy konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych prof. Andrzej Horban. Spodziewa się on, że w najbliższych dniach liczba zakażeń może przekroczyć 30 tysięcy.

Czwartek był kolejnym rekordowym dniem pod względem liczby wykrytych nowych przypadków zakażenia koronawirusem. Badania laboratoryjne potwierdziły je u 27 143 osób. Ostatniej doby na COVID-19 zmarło 367 chorych.

Prof. Horban przyznał w czwartkowej rozmowie z TVN24, że w obecnej sytuacji trudno zobaczyć światełko w tunelu.

"Istnieje coś takiego, co się nazywa trend do wzrostu. To w pewnym momencie zostało ładnie pokazane, że wydawało nam się, że jeżeli jest mniej nowych zakażeń idących w górę, to już będzie lepiej, że będzie około 20 tysięcy. Niestety stało się inaczej, mamy 20 parę tysięcy, jutro się założę, że będzie 30 tys., a może nawet, nie daj Boże, więcej w przyszłym tygodniu" – powiedział główny doradca premiera ds. walki z pandemią.

Dodał, nie wszyscy przestrzegają zasad, o które apelują lekarze. "Wirus wiadomo jak się transmituje, w związku z tym bardzo prosimy o maseczki, dystans i niezakażanie innych. To jest proste. Jakoś się udało na wiosnę, a teraz się nie udaje" – stwierdził Horban.

Zwrócił ponadto uwagę, że zmienił się też wirus. Jest mniej zjadliwy, bo śmiertelność z jego powodu nie wynosi już 3 proc., ale 1,5-2 proc., ale stał się bardziej zaraźliwy.

"W związku z tym mamy nie 500 zakażonych, tylko 30 tysięcy" – zaznaczył krajowy konsultant w dziedzinie chorób zakaźnych.

Odnosząc się do trwających trzeci tydzień protestów po wyroku TK w sprawie aborcji, prof. Horban przypomniał, że dane z Europy Zachodniej czy z USA wskazują, że podczas takich zgromadzeń dochodzi do zakażeń. Przyznał zarazem, że zdania naukowców są w tej sprawie podzielone.

"Jedni twierdzą, że nie, drudzy twierdzą, że tak. Jest to dyskusja na razie akademicka" – powiedział prof. Horban. "Moim zdaniem, jeżeli ktoś komuś dmucha w nos przez parę godzin czy godzinę w odległości dwóch metrów bez maski, to jeżeli jest zakażony, będzie zarażał" – dodał.

Zwrócił przy tym uwagę, że młodzi ludzie na ogół albo w ogóle nie chorują albo przechodzą chorobę łagodnie, ale później zakażają swoich rodziców i dziadków.

"Wirus się po prostu transmituje w tej chwili powszechnie. Myślę, że być może nawet gdyby nie było tych demonstracji, to by się równie dobrze transmitował, żeby też nie było wątpliwości. To są już takie liczby transmisji, tak łatwo się ten wirus transmituje, że właściwie jesteśmy bardzo bliscy powiedzenia: ludzie, siedźcie w domu, jeżeli nie chcemy załamania totalnego służby zdrowia" – podkreślił doradca premiera ds. walki z pandemią.

Wyraził jednocześnie pogląd, że "jesteśmy bardzo blisko ściany", jeśli chodzi o wytrzymałość służby zdrowia. "I słusznie pan premier i pan minister zdrowia powiedzieli: włączamy hamulce. Ja siedzę sobie z tyłu na siedzeniu. Miałem w życiu parę kraks samochodowych, więc wiem, jak to wygląda – wjeżdżamy na pobocze, łubu-du. Jesteśmy w tej chwili w takim miejscu. Nawet ci z tyłu, co nigdy nie zapinali pasów, zapinają pasy bezpieczeństwa ze strachu. I albo walniemy w ścianę, albo nam się uda wrócić na właściwą drogę z niewielkimi obrażeniami, bo bez obrażeń już się w tej chwili nie odbędzie" – stwierdził prof. Horban.

Mówiąc o obrażeniach – tłumaczył – ma na myśli zgony, ciężkie zachorowania i "olbrzymie kłopoty służby zdrowia".