Wiceszefowa KE Viera Jourova zapowiedziała podczas debaty w PE, że KE wkrótce zdecyduje o kolejnych krokach w procedurze przeciw Polsce dot. sądownictwa. Europosłowie centrolewicy wskazywali, że w Polsce trwa kryzys praworządności. Europosłowie PiS i części innych frakcji bronili reform polskiego rządu.

Przyczynkiem dla trwającej 1,5 godziny debaty w PE był projekt raportu komisji wolności obywatelskich, który wskazuje na "przytłaczające dowody" łamania zasad państwa prawa i praw podstawowych. Jego autorzy informują o ciągłym pogarszaniu się stanu demokracji nad Wisłą.

Jourova, która wypowiadała się w imieniu KE ws. praworządności w Polsce, zapowiedziała, że KE wkrótce zdecyduje o kolejnych krokach w procedurze o naruszenie prawa przeciw Polsce w związku z ustawami dotyczącymi sądownictwa. Chodzi o ustawę wprowadzającą zmiany dotyczące dyscyplinowania sędziów. Zdaniem KE uchwalone w grudniu przepisy podważają niezależność polskich sędziów i są sprzeczne z zasadą nadrzędności prawa UE.

Wiceszefowa KE odnosiła się też do najnowszych zapowiedzi ministerstwa sprawiedliwości ws. kolejnych reform sądownictwa. "Zawsze cieszymy się z reform wymiaru sprawiedliwości mających na celu poprawę jego skuteczności, ale kolejne zmiany nie powinny pogłębiać istniejących obaw dotyczących praworządności" - zaznaczyła.

Poruszyła też kwestię tzw. stref wolnych od LBGT, czyli uchwał niektórych władz lokalnych w Polsce w tej sprawie. "Komisja Europejska stanowczo potępia wszelkie formy dyskryminacji, przemocy i nienawiści wobec LGBTI" - zaznaczyła.

Sprawozdawca projektu raportu Juan Fernando Lopez Aguilar przekonywał, że Polska oddala się od wartości europejskich. Według niego powody, dla których w PE jest debata na ten temat, są poważne; chodzi o inicjatywy ustawodawcze, które oznaczają poważne ryzyko naruszenia wartości europejskich.

"Chodzi nam o przesłanie, w którym chcemy, by Polska wróciła do wartości Unii Europejskiej. UE nie jest obcym mocarstwem ani statkiem pozaziemskim. Reprezentujemy też obywateli polskich w tym zgromadzeniu" - podsumował Hiszpan.

Eurodeputowani centrolewicy w PE przekonywali podczas debaty, że w Polsce trwa kryzys praworządności i należy uwarunkować dostęp do środków unijnych od przestrzegania zasad rządów prawa.

"Ostatnie miesiące wskazują jednoznacznie, że demokracja, praworządność, prawa podstawowe, to wszystko jest obojętne rządowi PiS. Nie ma już mowy od dawna o niezależności wymiaru sprawiedliwości, media są pod kontrolą PiS (...). Jesteśmy świadkami kampanii nienawiści wobec osób w oparciu o ich tożsamość seksualną" - przekonywała w dyskusji w europarlamencie eurodeputowana Socjalistów i Demokratów Birgit Sippel.

"Kiedy patrzymy na sytuację w Polsce (...) możemy jasno powiedzieć, że nie mamy do czynienia tylko z systemowym zagrożeniem dla praworządności. To prawdziwy kryzys praworządności w samym centrum UE" - wtórowała jej Terry Reintke z Zielonych.

Andrzej Halicki (PO), przemawiając w imieniu grupy EPL, wskazał, że projekt rezolucji dotyczący Polski to akt oskarżenia władzy, która stawia się ponad prawem, ponad konstytucją, oraz szykanuje tych, którzy myślą inaczej.

"Nie ma zgody na to, aby władza dyskryminowała kogokolwiek w żadnym państwie europejskim. Jeżeli tak jest, to musimy w tej izbie mówić, że tak być nie może. Nie ma zgody na to, aby władza upartyjniała sądy i sama chciała być sądami w imię własnych interesów. Nie ma zgody na to, by zagrażać niezależności mediów tylko dlatego, że czyjaś opinia się władzy nie podoba. Nie ma także zgody na mowę nienawiści, a jeśli płyną słowa agresji z ust polityków najwyższego poziomu, to trzeba reagować" - powiedział eurodeputowany.

Reform wymiaru sprawiedliwości w Polsce bronił europoseł Patryk Jaki (PiS). Nie przeszkadza wam nowy pomnik Lenina w Niemczech, ale przeszkadza wam, że bronimy wartości rodzinnych w Polsce. Hańba - powiedział, przemawiając w imieniu grupy EKR podczas debaty.

Jak wskazał, w interpretacji przeciwników polskiego rządu praworządność w Polsce jest naruszana m.in. przez przyjęcie "ustawy antyterrorystycznej". "Pomimo że wiecie, że są podobne ustawy w innych państwach członkowskich. Po drugie, nominacja sędziów w ten sam sposób jak w Hiszpanii. Czy wiecie, że mianujemy KRS w parlamencie tak samo jak w Hiszpanii. W Hiszpanii wszystko jest ok, ale w Polsce narusza się praworządności. To jest równość? Nie" - powiedział Jaki.

Europoseł powiedział też, że nie ma stref wolnych od LGBTI w Polsce, a lewicowi aktywiści zrobili po prostu żart. "Zrobili zdjęcia, wysłali je państwu, a państwo uwierzyli" - zwrócił się do obecnych na sali europosłów.

Władz w Warszawie broniła też francuska europosłanka Helene Laporte z grupy Tożsamość i Demokracja. "Art. 7 i procedura przeciw Polsce jest atakiem na suwerenność Polski" - oceniła. Jej zdaniem trwa unijna nagonka na PiS, a Bruksela chce przez nią zasłonić swoją niemoc np. we wschodniej części Morza śródziemnego, gdzie coraz śmielej postępuje Turcja.

Eurodeputowany Wiosny Łukasz Kohut mówił z kolei, zwracając się do europosłów PiS, że zrobili z Polski nieśmieszny kabaret i pośmiewisko na arenie międzynarodowej.

"Czy nie jest wam wstyd. Od 5 lat łamiecie w Polsce podstawowe zasady europejskie: praworządność, prawa człowieka i wolności obywatelskie. Sprowadziliście Trybunał Konstytucyjny do roli marionetki. Z mediów publicznych zrobiliście tubę propagandową. Zrobiliście z Polski nieśmieszny kabaret, pośmiewisko na arenie międzynarodowej. Arogancję, pychę, butę wynieśliście na ołtarze" - powiedział eurodeputowany Socjalistów i Demokratów.

Z kolei eurodeputowany SLD Marek Balt mówił o funkcjonariuszach służb mundurowych, którzy pracowali w nich jeszcze przed 1989 r. i których emerytury zostały zmniejszone. "Takie postępowanie jest nie do zaakceptowania. Nie można kogoś karać za czyny, których nie popełnił, do tego bez procesu" - podkreślił, apelując do PE o pomoc dla mundurowych.

Sylwia Spurek (Lewica) przypomniała, że prawie trzy lata temu wobec Polski została uruchomiona procedura art 7. "Przez trzy ostatnie lata jesteśmy świadkami naruszania przez polski rząd kolejnych obszarów praworządności. Gdzie jest Komisja Europejska? (...) Gdzie jest mechanizm wiążący praworządność z funduszami unijnymi?" - pytała.

Reform PiS bronił z kolei węgierski europoseł Fideszu (EPL) Balazs Hidveghi. "Kiedy w jakimś kraju zaczynają się rządy prawicy, prędzej czy później zaczynają się oskarżenia dotyczące praworządności" - wskazywał.

O godzeniu w suwerenność mówił z kolei wiceszef EKR, hiszpański europoseł partii VOX Hermann Tertsch. "Wystarczy tych prześladowań Polski, Węgier i wszystkich tych, którzy opierają się działaniom postępowców" - apelował.

Na koniec debaty Jourova ostrzegła, że środki unijne nie trafią do Polski w przypadku naruszeń podstawowych praw grup osób LGBTI. Jej zdaniem dobrze się stało, że fundusze UE nie trafiły do 6 polskich gmin, które - jak mówiła - ogłosiły się strefami wolnymi od LGBTI.

"Musimy jasno powiedzieć, że środki unijne nie trafią do Polski, jeśli będą naruszane podstawowe prawa grup LGBTI" - podkreśliła. Jej zdaniem retoryka anty-LGBTI, która pojawia się w polskich kręgach politycznych, jest pewnego rodzaju zezwoleniem na zachowania, które są wymierzone w te mniejszości. "Uważam, że to nie do przyjęcia" - oświadczyła.

Jourova mówiła też o tym, że KE powinna mieć więcej władzy, jeśli chodzi o nadzór nad środkami unijnymi. "Musimy w sposób nowatorski podchodzić do wspierania praworządności w państwach członkowskich, dlatego też proponowaliśmy warunkowość w dostępie do funduszy" - przypomniała.

Głosowanie całego PE w sprawie raportu zaplanowane jest na czwartek.