Krakowski sąd, przed którym toczy się proces siedmiorga obwinionych o blokadę Wawelu, podczas przejazdu polityków PiS w miesięcznicę pogrzebu pary prezydenckiej, 18 grudnia 2016 r., odrzucił w czwartek wniosek o powołanie na świadków polityków PiS, m.in. Jarosława Kaczyńskiego i Beaty Szydło.

O przesłuchanie w charakterze świadka prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, wicepremier Beaty Szydło, wicemarszałka Sejmu Ryszarda Terleckiego, posła Jacka Osucha oraz senator Izabeli Kloc, wnosił jeden z obrońców obwinionych - mec. Tomasz Banaś.

Sąd podjął decyzję w tej sprawie dopiero po zapoznaniu się z materiałem dowodowym w postaci nagrań filmowych i zdjęć z przebiegu demonstracji.

Uznał, że w świetle zgromadzonego materiału dowodowego, przesłuchanie wnioskowanych świadków nie jest konieczne. Ich zeznania nie będą przydatne dla ustalenia, czy obwinieni dopuścili się zarzucanych im czynów. Dodatkowo powołanie tych świadków mogłoby spowodować znaczną przewlekłość postępowania – wskazał sąd.

Sąd dopuścił za to dowód z opinii biegłego z zakresu ruchu drogowego - na potrzeby ustalenia zasad wjazdu samochodów na Wawel i organizacji ruchu na terenie Wzgórza Wawelskiego. Biegły wypowie się m.in., czy dopuszczalny był wjazd samochodów przez Bramę Herbową, kto może otrzymać zgodę na wjazd na Wawel, którymi drogami można się poruszać, a którymi jest to zabronione.

"Przyznam, że nie byłem zaskoczony odrzuceniem wniosku, aczkolwiek miałem nadzieję, że decyzja będzie inna" - powiedział po rozprawie adwokat Tomasz Banaś. "W naszej ocenie przesłuchanie Jarosława Kaczyńskiego i Beaty Szydło ma kluczowe znaczenie dla tej sprawy, albowiem oni siedzieli za szybą samochodów, które rzekomo miały być blokowane, czyli najlepiej powinni wiedzieć, kto i czy w ogóle blokował ich przejazd; i czy w ogóle doszło do popełnienia jakiegokolwiek czynu zabronionego. Sąd ma jednak prawo do takiej decyzji, my natomiast mamy prawo z tej decyzji wyciągnąć dalej idące wnioski, ewentualnie chociażby przy zaskarżeniu mającego zapaść wyroku" – powiedział adwokat.

Obrońca wyraził zadowolenie z faktu powołania biegłego z zakresu ruchu drogowego. "To słuszna decyzja, albowiem kwestie przejazdu na Wawel, czy Bramą Herbową, czy Drogą do Zamku (przez Bramę Bernardyńską – PAP), nie są do końca jasne, jak wynika z opinii, która została sporządzona na zlecenie policji w toku postępowania" – stwierdził adwokat. Jak wskazał m.in. policja w ogóle nie ustaliła, "czy i w jakim charakterze funkcjonuje w systemie dróg publicznych droga do Bramy Herbowej, czy to jest w ogóle droga publiczna".

"Proszę zwrócić uwagę, że o ile przy Drodze do Zamku jest zakaz ruchu z wyłączeniem samochodów, które mają zgodę dyrektora Zamku Królewskiego, o tyle przy drodze do Bramy Herbowej jest bezwarunkowy zakaz ruchu pojazdów" – zaznaczył adwokat. "Czyli idąc tym tokiem rozumowania – jeżeli tamtą drogą wjechali politycy na Wawel, czego nie mógł im dozwolić nawet sam dyrektor, to w tym momencie oni popełnili wykroczenie i to ich powinna policja ścigać, a nie naszych protestujących, którzy de facto w ten sposób nie chcieli dopuścić, aby było łamane prawo" – stwierdził mec. Banaś.

Z uwagi na oczekiwanie na opinię biegłego, sąd odroczył termin kolejnej rozprawy do końcówki września.

Sprawa dotyczy próby zablokowania wjazdu na Wawel politykom PiS, w tym m.in. prezesowi partii Jarosławowi Kaczyńskiemu, w miesięcznicę pogrzebu pary prezydenckiej Lecha i Marii Kaczyńskich 18 grudnia 2016 r. Kilka samochodów wjechało wtedy na Wawel niedostępną dla ruchu kołowego drogą przez Bramę Herbową. Manifestanci protestowali "przeciwko upolitycznieniu Wawelu".

Według policji, obwinione osoby dopuściły się wykroczenia przeciwko bezpieczeństwu i porządkowi w komunikacji. Początkowo - na wniosek policji - sąd wydał w sprawie obwinionych wyroki nakazowe, skazując wszystkich na kary grzywny w wysokości 300, 400 lub 500 zł. Kiedy wszyscy obwinieni wnieśli sprzeciwy od wyroku nakazowego, sprawa trafiła do sądu rejonowego. Ten postanowił umorzyć wszystkie postępowania. Uznał, że osoby obwinione nie dopuściły się wykroczenia, ich działanie nie miało znamion społecznej szkodliwości, a zgromadzenie było legalne.

W wyniku zażalenia Komendanta Miejskiego Policji w Krakowie sąd okręgowy w wydziale odwoławczym uchylił zaskarżone postanowienie. Uznał m.in., że umorzenie sprawy na posiedzeniu było przedwczesne, ponieważ sąd powinien dokonać merytorycznej oceny zarzutów i dowodów wobec obwinionych. Sprawa wróciła na wokandę.

Proces w tej sprawie rozpoczął się w kwietniu. Obwinieni nie przyznali się do winy. Wyjaśniali m.in., że przyszli pod Wawel, ażeby "protestować przeciwko upartyjnieniu Wawelu przez posła Jarosława Kaczyńskiego"; że zbulwersował ich fakt wjeżdżania nieoznakowanych samochodów Bramą Herbową, niedostępną dla ruchu kołowego, przez którą ostatni raz wjeżdżał Hans Frank w czasie wojny i przez którą wnoszono trumnę z ciałem Lecha Kaczyńskiego.

Śledztwo w sprawie wydarzeń z 18 grudnia 2016 r. i podobnych z 18 marca i 18 kwietnia ub.r. prowadziła krakowska prokuratura. Pod koniec stycznia br. prokuratura poinformowała o umorzeniu tego śledztwa. Jak podała, powodem umorzenia śledztwa był prywatny charakter wizyt polityków PiS i przedstawicieli najwyższych władz na Wawelu, niestwierdzenie przestępstwa ze strony manifestujących lub niewykrycie sprawców. Postanowienie o umorzeniu śledztwa jest prawomocne; nikt się od tej decyzji nie dowoływał.