Objęcie przez Mateusza Morawieckiego stanowiska premiera niewiele zmienia, bo działaniami rządu dalej będzie sterował prezes PiS Jarosław Kaczyński – oceniła dla PAP w czwartek szefowa Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer.

W czwartek rzecznik PiS Beata Mazurek poinformowała, że premier Beata Szydło na ręce Komitetu Politycznego PiS złożyła rezygnację z pełnionej przez siebie funkcji, rezygnacja została przyjęta. Komitet Polityczny PiS wysunął na stanowisko premiera kandydaturę Mateusza Morawieckiego.

W ocenie szefowej Nowoczesnej Katarzyny Lubnauer, objęcie przez Morawieckiego stanowiska premiera niewiele zmienia, bo – jak mówiła – działaniami rządu dalej będzie sterował prezes PiS Jarosław Kaczyński.

„Bez względu na to, czy rządzi Mateusz Morawiecki, czy rządzi Beata Szydło, to i tak wszystkie spory będą rozstrzygane na Nowogrodzkiej” - powiedziała. „Jest tylko jedna różnica – w tej chwili rząd będzie udawał, że zajmuje się gospodarką, choć dotychczas działania pana premiera Morawieckiego nie potwierdziły, że ma on wiedzę i umiejętności, żeby tą gospodarką się zajmować” - oceniła.

Zdaniem Lubnauer, stan polskiej gospodarki wynika dziś z koniunktury światowej, a nie z działań rządu. „Mam wrażenie, że Jarosław Kaczyński, sam nie znając się na gospodarce, uwierzył w PowerPoint-owe prezentacje Morawieckiego i dlatego zdecydował się na taki ruch” - dodała.

Lubnauer odniosła się też do informacji, że była szefowa rządu ma objąć funkcję wicepremiera. W jej ocenie, będzie to dla Beaty Szydło sytuacja upokarzająca, ponieważ zostanie ona podwładną swojego byłego podwładnego.

„Jeżeli Beata Szydło zostanie w rządzie, to oznacza, że w PiS-ie jest konflikt, którego partia nie potrafi rozwiązać. Postanowiono pogodzić dwie strony, pozostawiając Morawieckiego i Szydło na czele” – stwierdziła posłanka Nowoczesnej. „To oznacza też, że wewnątrz PiS-u będzie jeszcze większa walka i jeszcze większe problemy z rozstrzyganiem wszystkiego przez Nowogrodzką” – dodała.

Zdaniem Lubnauer, zmiana na stanowisku premiera jest o tyle ciekawa, że Morawiecki miał być „ostatnią deską ratunku PiS”. „W sytuacji spadku, Morawiecki miał być takim ostatnim zasobem, a oni zdecydowali się wykorzystać go w połowie kadencji. Mamy do czynienia z sytuacją, która może zmienić cały rozkład sił politycznych” – wskazywał.