Szef Federalnego Urzędu Ochrony Konstytucji Hans-Georg Maassen wyraził we wtorek zaniepokojenie stale zwiększającą się liczbą zwolenników konserwatywnego nurtu w islamie - salafizmu i rosnącą gotowością do stosowania przemocy, włącznie z możliwością zamachów.

Maassen oraz minister spraw wewnętrznych Niemiec Thomas de Maiziere przedstawili w Berlinie sporządzony przez służby raport o zagrożeniach bezpieczeństwa w kraju za rok 2016.

Z dokumentu wynika, że liczba salafitów przebywających w Niemczech wzrosła w ciągu roku o 1 350 osób, do 9 700. Wraz z innymi ruchami i organizacjami liczbę osób określanych jako "islamiści" niemieckie służby szacują na 24,4 tys.

680 islamistów określanych jest przez policję jako "osoby stanowiące zagrożenie dla bezpieczeństwa".

Maassen uznał za zjawisko szczególnie niepokojące rosnącą gotowość przedstawicieli tych środowisk do stosowania przemocy, a nawet dokonywania zamachów terrorystycznych.

"Musimy liczyć się z kolejnymi zamachami w Niemczech, przeprowadzanymi przez pojedynczych terrorystów lub grupy terrorystyczne" - powiedział Maassen dziennikarzom.

Autorzy raportu zaznaczają, że w zeszłym roku w Niemczech doszło do pięciu terrorystycznych zamachów. W najpoważniejszym z nich - w grudniu w Berlinie zginęło 12 osób, a ponad 50 zostało rannych. Jednocześnie służbom udało się zapobiec siedmiu atakom terrorystycznym.

Szef kontrwywiadu zwrócił uwagę, że coraz częściej zamachów dokonują lub je planują nieletni. W lutym 15-latka ugodziła nożem policjanta na dworcu w Hanowerze. 13-letni chłopiec planował z kolei zamach bombowy na jarmark bożonarodzeniowy.

W ocenie służb sukcesy w walce z Państwem Islamskim (IS) w Syrii i Iraku wcale nie zmniejszają zagrożenia terroryzmem. Maassen zwrócił uwagę, że przywódcy IS apelują do swoich zwolenników, by pozostawali w swoich krajach i tam dokonywali zamachów.

De Maiziere zapewnił, że "demokracja w Niemczech jest w stanie się obronić" przed zagrożeniami. Podkreślił, że władze zaostrzyły przepisy prawa. Osoby uznane za niebezpieczne deportowane są do krajów pochodzenia - podkreślił szef resortu spraw wewnętrznych.

Z Berlina Jacek Lepiarz (PAP)