Żadna władza nie może grozić obywatelom, ani bezpodstawnie pozbawiać ich prawa do demonstrowania - powiedziała Kamila Gasiuk-Pihowicz zapowiadając, że Nowoczesna będzie udzielać pomocy prawnej uczestnikom piątkowej manifestacji, wobec których podjęte zostaną kroki prawne.

W środę poinformowano, że warszawska prokuratura okręgowa wszczęła śledztwo w sprawie ws. wydarzeń przed Sejmem, m.in. blokowania wyjazdu posłów i przedstawicieli rządu przez manifestujących przed budynkiem.

Na czwartkowym briefingu zorganizowanym przed Sejmem Gasiuk-Pihowicz powiedziała, że demonstracje uliczne są konsekwencją ograniczenia debaty parlamentarnej przez polityków PiS, a prawo do demonstracji jest podstawowym prawem demokracji. "W piątkową noc zostali poturbowani zwykli ludzie, którzy przyszli wyrazić protest wobec ograniczania debaty parlamentarnej w polskim Sejmie" - mówiła Gasiuk-Pihowicz.

"Nikt, żadna władza nie może grozić obywatelom, ani nie może bezpodstawnie pozbawiać ich prawa do demonstrowania" - podkreśliła posłanka Nowoczesnej.

Poinformowała, że "w związku z powtarzającymi się groźbami" w stosunku do osób, które brały udział w piątkowej demonstracji przed Sejmem, Nowoczesna udzieli poszkodowanym pomocy prawnej. Posłanka Nowoczesnej powiedziała, że osoby, wobec których zostaną podjęte konkretne kroki prawne w związku z uczestnictwem w piątkowej demonstracji proszone są o zgłoszenia na adres mailowy: pomoc.prawna@nowoczesna.org.

"Każda osoba, która będzie miała postawione zarzuty w związku z ostatnimi wydarzeniami będzie mogła napisać maila, skontaktować się z nami, a my zadbamy o to, aby otrzymała ona pomoc prawną, adwokatów, którzy współpracują z Nowoczesną w ramach sieci eksperckiej +Lepsza Polska+" - poinformował Marek Szolc, sekretarz grupy wsparcia prawnego sieci eksperckiej "Lepsza Polska".

"W ten sposób będziemy mogli zapewnić każdej osobie jej niezbywalne prawo do obrony przed sądem w przypadku zarzutów prawnych" - dodał.

Gasiuk-Pihowicz stwierdziła, że dotychczas politycy PiS, łącznie z prezydentem Andrzejem Dudą mówili, że w Polsce jest demokracja, że ludzie w Polsce mogą demonstrować. "Czy teraz przyznają się do swoich autorytarnych zapędów?" - dodała posłanka Nowoczesnej.

Zaznaczyła jednocześnie, że Nowoczesne nie akceptuje pojedynczych aktów agresji, która była wówczas kierowana "nawet w stosunku do powszechnie nie lubianych polityków PiS, czy do innych osób". "Jeśli chcemy wyrażać nasze przywiązanie do konstytucji, to sami musimy tych wartości przestrzegać" - podkreśliła.

Gasiuk-Pihowicz stwierdziła też, że naturalnym miejscem do debaty parlamentarnej jest Sejm, ale jeśli politycy PiS ograniczają możliwość prowadzenia takiej debaty, to "ta debata przenosi się po prostu na ulice". "W mojej ocenie nawet najostrzejsze debata parlamentarna powinna toczyć się w Sejmie" - zaznaczyła. Według niej, posłowie PiS ograniczyli tę debatę poprzez - jak mówiła - zerwanie posiedzenia Sejmu i przeniesienie go Sali Kolumnowej.

Posłanka zaapelowała też do polityków o powrót do pracy i o powtórzenie głosowania nad ustawą budżetową zgodnie z zapisami konstytucji.

Rzecznik warszawskiej prokuratury okręgowej Michał Dziekański poinformował PAP w środę PAP, że prokuratura ta wszczęła śledztwo w sprawie ws. wydarzeń przed Sejmem, m.in. blokowania wyjazdu posłów i przedstawicieli rządu przez manifestujących przed budynkiem. Śledztwo - jak mówił - dotyczy szeregu zdarzeń mających miejsce na terenie Sejmu i w jego najbliższej okolicy w dniach 16-17 grudnia 2016 r., "a polegających na stosowaniu przemocy wobec posłów oraz innych osób, w celu uniemożliwienia im swobodnego przemieszczania się po terenie Sejmu i jego opuszczenia oraz wywierania w ten sposób wpływu na czynności urzędowe Sejmu".

Postępowanie wszczęto na podstawie dwóch artykułów Kodeksu karnego - 191 i 224, które przewidują do 3 lat więzienia dla tego, "kto stosuje przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania" oraz dla tego, kto "przemocą lub groźbą bezprawną" wywiera wpływ na czynności urzędowe organu państwowego.

W piątek w Sejmie posłowie opozycji zablokowali mównicę sejmową, w reakcji na planowane zmiany w zasadach pracy dziennikarzy w parlamencie oraz na wykluczenie z obrad jednego z posłów PO. Obrady zostały wznowione przez marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego na Sali Kolumnowej, gdzie przeprowadzono głosowania m.in. nad ustawą budżetową na 2017 r. - wzięli w nich udział przede wszystkim posłowie PiS oraz dwóch posłów klubu Kukiz'15. Zdaniem opozycji, przeprowadzone w ten sposób głosowania są nielegalne. PiS zapewniało, że nie doszło tu do złamania prawa, a przestępstwo popełniła opozycja, blokując mównicę.

Przed Sejmem w piątek wieczorem rozpoczęła się zaś manifestacja, podczas której wyrażano poparcie dla pełnej obecności mediów w Sejmie i dla polityków opozycji protestujących na sali sejmowej. W nocy demonstranci próbowali blokować wyjeżdżających z Sejmu przedstawicieli rządu i PiS; policjanci wynosili i odsuwali na chodnik blokujących. Nikogo nie zatrzymano; nie było też informacji, by ktoś odniósł obrażenia.

W tej sprawie materiały, głównie audiowizualne, zabezpieczyła policja. W poniedziałek przekazała je warszawskiej prokuraturze okręgowej. Prokuratura otrzymała też trzy zawiadomienia PO i N w sprawie domniemanego złamania prawa przez marszałka Sejmu. Jak powiedział Dziekański, nie zapadły jeszcze decyzje w ich sprawie.

Według zawiadomień PO i N, Kuchciński miał naruszyć m.in. art. 231 kodeksu karnego. Stanowi on, że "funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". (PAP)