- To przyjmowanie na klatę wszystkich pretensji środowiska oraz codzienne odbijanie się od drzwi w MSWiA, i to niezależnie od tego, jakie jest jego kierownictwo- mówi Rafał Jankowski. Ale co musi się w policji szybko zmienić?
Czy zna pan Sławomira Broniarza, prezesa Związku Nauczycielstwa Polskiego?

No jasne, to mój kolega.

Pytam, bo zastanawiam się, który z panów dłużej piastuje stanowiska związkowe w strukturach budżetówki?

Bezwzględnie Sławek.

A tuż za nim plasuje się pan?

Nie. Sławek Broniarz jest liderem w związkowej stawce, a pomiędzy nim a mną jest spora grupa bardziej doświadczonych wyjadaczy związkowych. Żeby być precyzyjnym – to jest moja druga kadencja, więc mogę nawet uznać, że jestem jednym z tych z mniejszym stażem.

Proszę się nie gniewać, ale gdy przygotowywałem się do wywiadu, rozmawiałem m.in. z młodymi policjantami, którzy bez ogródek nazywają pana i cały zarząd związku betonem związkowym…

Słyszeliśmy to określenie. Mam nadzieję, że ten beton to w odniesieniu do tego, że trudno nas skruszyć kolejnym ministrom. A tak naprawdę to wyrażenie ukuli ci, którzy próbują – na razie mało udolnie – powołać do życia w policji inne związki i stworzyć nam konkurencję.

Wszyscy jednak widzą, że związkowcom dobrze się wiedzie, bo mają etat związkowy, bywają często na salonach…

To nie wczasy pod gruszą i popijanie kawki z ministrem. To przyjmowanie na klatę wszystkich pretensji środowiska, codzienne odbijanie się od drzwi w MSWiA, i to niezależnie od tego, jakie jest w nim kierownictwo, ale też mierzenie się z ludzkimi problemami i załatwianie spraw niezałatwialnych. Liczę na to, że do końca tej kadencji pojawi się ktoś, kto będzie chciał przejąć stery.

Czyli rzuca pan rękawicę tym niezadowolonym?

Niezadowolony zawsze będzie niezadowolony, ale jasne, że tak. Każdy ma szanse.

ikona lupy />
Rafał Jankowski, przewodniczący Zarządu Głównego NSZZ Policjantów / Materiały prasowe / fot. Wojtek Górski
Pan jest rozpoznawalny od dawna.

To wynika z mojej aktywności i licznych spraw, które udało mi się załatwić dla policjantów. Niestety, o dobrych rzeczach szybko się zapomina. Nie mam o to do nikogo pretensji. Dalej robię swoje

W dalszym ciągu wierzy pan w swoją skuteczność?

Bezwzględnie. W policji wszystkie dobre dla tego środowiska rzeczy, które się pojawiły, no, może znaczna większość, to były te kwestie, które wywalczył NSZZ Policjantów. Niestety, MSWiA ma własny rytm pracy. Niektóre sprawy da się załatwić szybciej – najczęściej te, które w danej chwili są potrzebne z punktu widzenia władzy, takie jak dodatek terenowy czy dodatek dla oddziału prewencji policji i kontrterrorystów. Inne, jak płatne nadgodziny, ważne z naszego – policjantów – punktu widzenia, były wałkowane chyba przez dekadę, zanim weszły w życie.

Ale uposażenie za czas choroby policjantów nadal wynosi 80 proc.

Zgadza się, ale trzeba próbować załatwiać sprawy załatwialne.

Nie chcę się tu bawić z panem w politykę, ale muszę o to zapytać: czy dla policji osiem lat rządów PiS było lepszym okresem, czy może jednak pierwszy rok nowej władzy wróży lepszy czas dla tej formacji?

Ta formacja jak dotąd nie była dobrze traktowana przez żadną władzę, ale rozumiem, że chodzi panu o to, że wizerunkowo podpadliśmy dużej części społeczeństwa w ciągu minionych ośmiu lat.

A teraz zaczynacie pod padać drugiej części społeczeństwa…

Najlepszym przykładem są te słynne schody na pl. Piłsudskiego. Nie chcę nikogo urazić, oczywiście chodzi mi o pomnik i obecność policji podczas miesięcznic. Wtedy dla jednych byliśmy okej, dla drugich nie, teraz jest odwrotnie. A my tylko pilnujemy porządku i dbamy o bezpieczeństwo ludzi biorących udział w tych wydarzeniach. Jesteśmy jednak postrzegani przez pryzmat tego, kto akurat zasiada na fotelu premiera i kto jest ministrem spraw wewnętrznych i administracji. Od lat zabiegam o to, by komendant główny nie był tak zależny od MSWiA, jak to jest dzisiaj. Może powinien był kadencyjny – wybierany przez parlament – albo mieć swój budżet niezależny od ministra. Budżet policji powinien zależeć jedynie od PKB, a nie od kolejnych rządów.

Wydaje mi się, że żadna opcja polityczna się na to nie zgodzi, bo takie rozwiązanie zmniejszy wpływ rządzących na policję.

No właśnie, tylko zastanówmy się, czy ten wpływ jest potrzebny.

Dla mnie jako obywatela nie, ale dla polityków z pewnością tak.

W oczach obywateli wskutek takich zmian policja wiele by zyskała.

Trochę odchodzimy od mojego pytania, a chciałbym wiedzieć, czy z ludźmi z poprzedniego rządu dało się panu jako związkowcowi porozumieć, czy jednak było trudniej niż z obecnymi?

Rola szefa związku jest taka, że trzeba rozmawiać z każdym ministrem bez względu na to, czy to Zieliński, Wąsik, Siemoniak, czy Mroczek. Mam swoje prywatne oceny, ale muszę rozmawiać z każdą władzą, bo taka jest moja rola. Jak było widać, wpływ polityki na policję jest raz większy, raz mniejszy.

A teraz już nie ma takich nacisków ze strony rządzących na policję?

Może to trochę naiwne, ale mam nadzieje, że ich nie będzie. Takie dyskusje najczęściej pojawiają się w mediach wtedy, gdy przychodzi nowy komendant główny i wymienia komendantów wojewódzkich. Pełna zgoda, szef policji ma prawo do dobierania sobie współpracowników. Niestety, przy niestabilnej sytuacji politycznej zostanie komendantem jest drogą w jedną stronę. Najczęściej przy zmianie władzy tracą stanowiska i nie dostają innych propozycji. Przez ostatnie 30 lat straciliśmy sporo doświadczonych policjantów. Osobnym przykładem jest tu minister Zieliński, który zdemolował policję kadrowo. Dla niego nie liczyła się fachowość, doświadczenie, zaangażowanie, dorobek policjanta. Jedynym kryterium była data wstąpienia do służby. W zasadzie cała kadra kierownicza poszła do cywila, odprawiona w taki sposób, w jaki nie powinno się to wydarzyć.

Czyli?

Każdy, kto kończy służbę, chciałby zostać pożegnany zgodnie z ceremoniałem.

Z pełnym ceremoniałem żegnaliście ostatnio odchodzącego z policji komendanta z Iławy, który wywołał medialną burzę. Na pożegnalnej uroczystości nie chciał podać ręki komendantowi wojewódzkiemu, skrytykował przełożonych i porównał policję do tonącego Titanica.

Tak, komendant z Iławy stworzył teatr z udziałem mediów. Zachował się tak, jak nie powinien. Ta sytuacja nie przysłużyła się wizerunkowi policji.

Przy tej okazji z jego wystąpienia dowiedzieliśmy się, że w wieku czterdziestu paru lat można mieć miesięcznie 10 tys. zł emerytury policyjnej. Aż się boje zapytać, ile pan będzie miał po zakończeniu służby.

Dużo mniej…

Pańska siedziba mieści się w Komendzie Głównej Policji. W kontekście wybuchu granatnika za poprzedniego komendanta trudno nie spytać, czy czuje się pan bezpiecznie w tym budynku?

Tak, ale wyczuwam w pana pytaniu sarkazm, a nie jest to historia, którą można traktować z przymrużeniem oka i uśmiechem, bo nie powinna się wydarzyć. Wiemy, że toczą się w tej sprawie dwa postępowania prokuratorskie. Nie wiem, jak do tego doszło, od wyjaśnienia tej sprawy są służby i prokuratura.

Wracając do spraw, które bardziej interesują policjantów, czy chce pan, aby policja była tak zauważalna jak obecnie wojsko?

Służba w policji jest zupełnie inna. Dużo trudniejsza i bardziej wymagająca. Niestety, gdy porównamy świadczenia tych dwóch formacji, to my wypadamy przy nich jak biedni krewni. Jesteśmy po serii rozmów z ministerstwem. Walczymy o wprowadzenie świadczenia mieszkaniowego na wzór takiego, które otrzymuje każdy żołnierz. Wysokość tego świadczenia jest powiązana z cenami mieszkań w danym województwie. W garnizonie stołecznym żołnierz otrzymuje 1800 zł nieopodatkowanego świadczenia co miesiąc. W Szczecinie jest to, zdaje się, 1200 zł. I o wprowadzenie takiego świadczenia dla policjantów walczymy.

A czy policjant odchodzący ze służby będzie mógł liczyć na odprawę mieszkaniową jak żołnierze?

Jest pan redaktor specjalistą od wkładania kija w mrowisko. Jeszcze nie sfinalizowaliśmy tego poprzedniego tematu. Oczywiście wyobrażam sobie, że ostatecznie wprowadzimy do policji więcej rozwiązań, które funkcjonują dzisiaj w armii.

Czyli legislacyjnie bardzo prosty mechanizm, gorzej z finansowaniem.

Wydaje się bardzo prosty, ale od lat dla policjantów nieosiągalny. Mam informację od ministrów, że liczą kasę.

ikona lupy />
Jankowski: Komendant główny mówił mi, że koniecznie musi wyposażyć wszystkich policjantów prewencji i ruchu drogowego w kamizelki taktyczne z wkładami balistycznym / ShutterStock
Nie ma pan wrażenia, że z powodu zagrożenia wojną trochę zapomina się o bezpieczeństwie wewnętrznym, czyli również o policji?

To, jak potrzebna jest policja, mogliśmy zaobserwować przy granicy z Ukrainą i Białorusią. Jedynie siły policyjne mogły sobie poradzić z naporem nielegalnych emigrantów. Tylko my dysponujemy odpowiednio wyszkolonymi jednostkami.

Zagrożeń jest coraz więcej. W Niemczech czy Belgii niemal każdego dnia padają strzały. Również w stronę policjantów. Takie zagrożenie dostrzegamy także w Polsce.

Co konkretnie?

Mam tu na myśli rosyjskojęzyczne grupy przestępcze z Kaukazu, Ukrainy czy Gruzji. Mieliśmy ostatnio kilka dramatycznych wydarzeń na naszych ulicach. Problem się pogłębia. Trzeba odbudować służby kryminalne. Komendant główny mówił mi, że koniecznie musi wyposażyć wszystkich policjantów prewencji i ruchu drogowego w kamizelki taktyczne z wkładami balistycznymi. Nie chcę nikogo straszyć, ale skala wyzwań jest coraz większa.

U nas na ulicach będzie to samo co w Berlinie?

To, co w Berlinie, Hamburgu czy Antwerpii. Do nas zagrożenie przyjdzie i z zachodu, i ze wschodu. Słaba policja to silni przestępcy. Jest to jeden z ostatnich momentów, abyśmy wzmocnili tę formację. Na warszawskich starych osiedlach wciąż możemy spotkać kraty w oknach. Jest to pokłosie lat 90. ubiegłego wieku i obawiam się, że kraty znów mogą się przydać, jeśli nie wzmocnimy policji.

Czyli zalecałby pan obywatelom, aby zakładali pancerne rolety i kraty?

Nie. Raczej zalecałbym politykom, aby wzmocnili polską policję. Nie kraty, a silna policja – tego nam potrzeba.

Z drugiej strony – jak to jest, że mówicie o brakach kadrowych, a w innej sytuacji czterech krępych funkcjonariuszy przychodzi do domu nastolatka, aby zabrać mu telefon i laptop. Na ulicach nie widzimy policjantów, a u dziecka pojawia się ich aż czterech. Gdzie tu sens i logika?

Czasami zdarzają się interwencje, które nie powinny się zdarzyć w takim czy innym kształcie. Każdego dnia około 20 tys. razy policjanci wyjeżdżają na interwencję. Może rozpoznanie zawiodło? Staramy się działać racjonalnie i nieczęsto zdarza się nam przesadzić, jednak policjanci to też ludzie.

Być może są to incydenty, ale opinia publiczna pamięta takie sytuacje, a nie te pozostałe być może pozytywne 20 tys. interwencji.

Taka już jest ludzka natura. A rolą dziennikarzy jest, aby piętnować te złe, ale nie zapominać o tym, co każdego dnia robimy dla społeczeństwa.

Czy w najbliższym czasie będzie pan mobilizował policjantów do protestów, czy jednak odpuszcza pan i czeka na propozycje budżetowe na 2026 r.?

Obecnie protest trwa na miękko, czyli jest to bardziej kampania informacyjna z pouczeniami i wręczaniem ulotek. W 2018 r. udało mi się zorganizować największy w historii protest służb mundurowych. Wtedy ponad 30 tys. funkcjonariuszy przedefilowało przez Warszawę.

Za czasów PiS mieliśmy drugą manifestację pod kancelarią premiera. Nie jestem jednak zwolennikiem tego, aby policjanci protestowali na ulicach.

Z pańskiej wypowiedzi można wywnioskować, że obecny rząd może spać spokojnie, bo nie będzie protestów.

Nie porozumieliśmy się jeszcze z rządem, więc temat zaostrzenia protestu jest otwarty. Chciałbym umówić się z MSWiA na taki trzyletni plan. Coś na wzór umowy społecznej, która zawierałaby ustalenia pomiędzy nami a ministerstwem. Porozumienie poza świadczeniem mieszkaniowym musi też gwarantować wejście ustawy modernizacyjnej na najbliższe lata oraz wprowadzenie nowej siatki płac. Tak, żeby nie trzeba było co roku machać szabelką, żeby wyrwać cokolwiek.

Przypomniałem sobie rozmowę z policjantem z Małopolski, który prosił, abym panu podziękował za te 5 proc. podwyżki w tym roku, które pan wywalczył...

Powinien podziękować rządowi, nie mnie. Przecenia moje możliwości. Nie mam decydującego wpływu na podwyżki dla całej sfery budżetowej.

A może szkoda, że nie.

Dla porządku wyjaśnię, że te 5 proc. to była propozycja rządowa, a nasze trzy centrale skupione w Radzie Dialogu Społecznego: Forum Związków Zawodowych, którego jesteśmy częścią, OPZZ i Solidarność, proponowały 15 proc. Po naszej stronie stanęli nawet pracodawcy. Niestety, zderzyliśmy się z narracja rządu, dla którego 20 proc. w zeszłym roku było wystarczającą podwyżką w budżetówce, a więc i w policji.

Ile powinni otrzymywać policjanci, aby nie było problemów kadrowych?

To jest trudne pytanie, bo wzrasta płaca minimalna. Na początku jednak policjant wchodzący do służby powinien zarabiać na poziomie średniej krajowej, czyli ok. 8,7 tys. zł brutto. To jest niebezpieczna służba, w której ludzie narażają swoje życie i zdrowie, a nie praca od poniedziałku do piątku, ale też w weekendy, święta...

A co z akcją psiej grypy?

Dopóki nie ma porozumienia, nic nie jest wykluczone.

Znajomy dzielnicowy mówił mi, że jak ostatnio młodzi w ramach protestu poszli na L4, to tylko starsi skorzystali, bo dostali pieniądze za nad godziny. W takim proteście trudno chyba szukać sensu…

Psia grypa w skali makro to historia z 2018 r. Osobiście chciałbym uniknąć powtórki i nie byłem entuzjastą tego, co się działo w skali mikro kilka miesięcy temu.

Wydaje mi się, że oddolne inicjatywy są najskuteczniejsze.

Tylko nie przynoszą żadnych rezultatów. Jedyne skutki, jakie przynoszą, są negatywne dla ludzi, którzy brali w tym udział. MSWiA i KGP są zobligowane ustawą o związkach zawodowych. Uruchomienie protestu to procedura z wymogami formalnymi. Pluralizm związkowy w służbach mundurowych wprowadzony w czasach rządów PiS miał być dla nas karą za dolegliwy dla nich protest. Teraz co jakiś czas pojawia się ktoś, kto próbuje zbudować nowy związek zawodowy, rozbudza apetyty i nadzieje. Robi przy tym spore zamieszanie i tyle z tego wynika.

Czyli politycy chcieli rozbić pańską strukturę?

Bezwzględnie tak. Taka była idea. Nie udało się. NSZZ Policjantów skupia prawie 50 proc. funkcjonariuszy. Jesteśmy trzecim pod względem wielkości związkiem branżowym w kraju, po nauczycielach i pielęgniarkach.

Z rozmowy z panem można wywnioskować, że chyba tak jak Sławomirowi Broniarzowi bliższa jest panu obecna władza niż poprzednia.

Nie wiem, co Broniarz myśli o Nowackiej, ale Siemoniak to sympatyczny gość.

Jak to jest z tymi wakatami, bo resort MSWiA chwali się, że w ubiegłym roku przybyło 6,4 tys. i jest już większe zainteresowanie niż za PiS. Wychodzi na to, że jest dobrze, a pan niepotrzebnie narzeka?

Żonglowanie liczbami nie rozwiąże problemów. Tak, saldo mamy dodatnie o prawie 500 osób, ale to kropla w morzu potrzeb. A polityka ciepłej wody w kranie nie zawsze się sprawdza.

A premierowi Donaldowi Tuskowi, często zarzucano, że uprawia taką politykę.

To ta sama szkoła. Mam wrażenie, że MSWiA też stosuje tę politykę.

ikona lupy />
Premier Donald Tusk / ShutterStock
Co jeszcze musi się zmienić w policji?

Musi to być wreszcie atrakcyjne miejsce pracy, gdzie będą aplikować najlepsi, którym zapewnimy dobre uposażenie, świetne wyszkolenie i właściwe wyposażenie. Zapewnimy odpowiedni socjal, opiekę medyczną, ochronę prawną oraz środki ochrony osobistej. Wiem, obecnie mówimy chociażby o kamizelce kuloodpornej dla każdego policjanta, co powinno być podstawą, więc może wydawać się, że ta reszta jest odległa.

Kamizelkę, której nie będzie nosił...

Myślę, że będzie. Służba staje się coraz bardziej niebezpieczna.

Zgodnie z art. 25 pragmatyki zawodowej policjantów do polskiej policji przyjmowani są obywatele polscy, ale też mogą to być osoby innej narodowości. Czy wśród kandydatów są osoby np. z Ukrainy?

Na razie nie mamy kandydatów innej narodowości, w tym obywateli polskich pochodzących z Ukrainy. Być może to pieśń przyszłości.

A przy okazji kampanii prezydenckiej będziecie chcieli coś, mówiąc kolokwialnie, ugrać?

Zapytamy wszystkich kandydatów, jaką mają wizję rozwoju polskiej policji i jak chcą zapewnić jej sprawne funkcjonowanie.

Obniżanie wymagań fizycznych od kandydatów do policji jest właściwym kierunkiem?

Te wymagania fizyczne muszą być dopasowane do kondycji polskiego społeczeństwa. Powinniśmy dążyć do tego, aby były sprofilowane pod różnego rodzaju policyjne formacje. Na przykład w zwalczaniu cyberprzestępczości policjant musi działać głową, a nie bicepsem.

Czy będziemy czuli się bezpieczni w najbliższych latach?

To jest ostatni moment, aby wzmocnić policję. Tak jak mówiłem – nie jest dobrze, musimy przyjąć ludzi, wyszkolić, wyposażyć. Policyjne wynagrodzenie powinno być konkurencyjne na rynku pracy. Zawód musi stać się prestiżowy. Ścieżka kariery i awansu ma być jasna i powiązana z uposażeniem, dlatego powstaje projekt nowej siatki płac. Trzeba też zadbać o każdego policjanta służącego w formacji, by ludzie chcieli służyć jak najdłużej. My wiemy, co trzeba zrobić, komendant główny też wie. Jeśli w porę zrozumie to rząd, to Polska nadal będzie bezpiecznym krajem.

Kiedy podpiszecie to porozumienie?

Czym prędzej, tym lepiej. Myślę, że ministerstwo będzie gotowe do końca stycznia 2025 r.

A ja myślałem, że tuż przed wyborami prezydenckimi?

Pan redaktor jednak nie ma najlepszego zdania o politykach. Rozumiem, lata doświadczeń… ©℗

Rozmawiał Artur Radwan