Odpływ ukraińskich pracowników spowodował, że firmy nie są w stanie realizować umów. Stąd apele, by szeroko otworzyć rynek pracy

Business Centre Club, Federacja Przedsiębiorców Polskich, Konfederacja Lewiatan, Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, Pracodawcy RP i Związek Rzemiosła Polskiego podpisały się pod apelem do rządu o szybką legalizację pobytu i zatrudnienia Białorusinów. Proponują m.in., by pod tym kątem znowelizować specustawę, która stwarza szczególne warunki legalizacji pobytu i uzyskiwania uprawnienia do podjęcia pracy w Polsce osobom uciekającym przed wojną z Ukrainy. To jednak głównie kobiety, tymczasem z Polski do Ukrainy wyjechało, zdaniem organizacji biznesowych, nawet 100 tys. mężczyzn, którzy dotąd byli zatrudnieni w takich sektorach jak transport, budownictwo, produkcja. Trudno zatem wypełnić powstałą lukę.
- Proponujemy wobec Białorusinów rozwiązania analogiczne do tych, jakie stosuje się do osób z Ukrainy na podstawie rozszerzenia regulacji wprowadzonych po 24 lutego 2022 r. - mówi Jarosław Romaniuk z zespołu rozwoju przedsiębiorczości Związku Rzemiosła Polskiego. Podkreśla, że w mikro i małych przedsiębiorstwach największe zapotrzebowanie na pracowników występuje w branży budowlanej, motoryzacyjnej, drzewnej (produkcja mebli), spożywczej (firmy piekarsko -cukiernicze) i w usługach osobistych (zakłady fryzjersko-kosmetyczne).
- Szacujemy, że odpływ pracowników ukraińskich w takich branżach jak budownictwo, spawalnictwo, transport, niektóre sektory produkcji, gdzie konieczne jest obsługa cięższego sprzętu, sięga ok. 25-30 proc. - opisuje Joanna Torbe, prawniczka i ekspertka rynku pracy w BCC. Jej zdaniem powinno się pójść w kierunku rozszerzenia procedury oświadczeniowej i legalizującej pobyt na obywateli też innych pozaunijnych krajów, np. Filipin, Nepalu, Tanzanii.
Podobne rozwiązanie sugeruje Konfederacja Lewiatan, uważając, że sami Białorusini nie wystarczą, by zapełnić braki kadrowe w polskich firmach.
- Biznes jest otwarty na rozmowy o tym, z jakich krajów pracowników powinny objąć te ułatwienia. Rozumiemy też potrzebę monitorowania tego procesu. Trzeba jednak zacząć działać, bo tracimy już teraz nie tylko dostęp do wykwalifikowanych pracowników, lecz także przegrywamy w tzw. wojnie o talenty, które są niezbędne dla dalszego rozwoju gospodarczego - mówi Robert Lisicki, ekspert Konfederacji Lewiatan.
Coraz większym problemem są konflikty narodowościowe. - Mamy sygnały, że w hotelach robotniczych, w których są zakwaterowani Ukraińcy, Rosjanie i Białorusini, dochodzi do bardzo ostrych spięć. Odbiorcy usług również obawiają się takiego miksu kadrowego - mówi Joanna Torbe. Problemy sygnalizuje już sektor budowlany czy transportowy. - Mamy informacje, że Białorusini nie chcą pracować razem z Ukraińcami - przyznaje Dariusz Blocher, członek rady nadzorczej i były prezes Budimeksu.
Katarzyna Siemienkiewicz, ekspertka Pracodawców RP, wtóruje, że firmy dziś próbują intensywnie pozyskiwać ludzi do pracy m.in. z Uzbekistanu, Tadżykistanu. - Takie sygnały płyną szczególnie z transportu.
O tym, w jak trudnej jest on sytuacji, mówi nam też Północna Izba Gospodarcza. Jak słyszymy, gros firm sektora TSL zmuszonych było do wprowadzenia interwencyjnego systemu pracy. Podobnie jak wtedy, gdy spustoszenie w gospodarce siała pandemia. Według różnych szacunków z rynku zniknęło nawet 35 proc. kierowców. - Damy ładunek każdej firmie transportowej, która przestała obsługiwać kierunek rosyjski i białoruski. Sektor TSL jest rozpędzony, staramy się odpowiadać na potrzeby inwestycyjne i np. rozwój sektora e-commerce. Bez kierowców jednak sprostanie wszystkim oczekiwaniom będzie ciężkie. Na razie trwa gaszenie pożarów - ocenia Laura Hołowacz, prezes Grupy CSL.
Jeśli rozwiązanie z rozszerzeniem procedury oświadczeniowej na inne kraje jest zbyt radykalne, to organizacje mają inną propozycję: ułatwienia w zatrudnianiu dla fachowców różnych narodowości, ale tylko w aktualnie deficytowych branżach i na czas określony.
- Chodzi też o pomoc przy notyfikacji uprawnień, by fachowcy mogli szybciej zaistnieć na polskim rynku pracy - mówi Dariusz Blocher.
W branży transportowej słychać natomiast, że ważne jest też zadbanie o utrzymanie istniejących już pracowników z Białorusi i Ukrainy. Chodzi o to, by nie musieli wyjeżdżać w celu legalizacji pobytu w naszym kraju. Dziś w firmach zajmujących się transportem międzynarodowym zatrudnionych jest 20 tys. kierowców z Białorusi i ok. 100 tys. z Ukrainy. - Nie chcą wyjeżdżać z Polski, bo boją się, że już nie wrócą. Ułatwienia rządowe w postaci automatycznego przedłużenia pobytu i możliwości pracy do końca 2022 r., co ma miejsce w stosunku do Ukraińców, nie jest rozwiązaniem. Obowiązuje tylko w naszym kraju, a kierowcy muszą przekraczać wiele granic podczas jednego kursu. Potrzebują więc odpowiedniego dokumentu - tłumaczy przedstawiciel branży transportowej. ©℗