"Stoimy przed wielkimi wyzwaniami w sferze krajowej i międzynarodowe..."
Schoof poinformował, że po wycofaniu przez Wildersa ministrów z jego partii z rządu, gabinet będzie kontynuował pracę jako administracja tymczasowa.
Powiedział też, że żałuje, iż Wilders podjął "nieodpowiedzialną" decyzję o wyjściu PVV z koalicji. Jak dodał, w ostatnich dniach wielokrotnie zapewniał szefów czterech partii koalicyjnych, że "upadek rządu nie jest ani konieczny, ani odpowiedzialny".
"Stoimy przed wielkimi wyzwaniami w sferze krajowej i międzynarodowej, i bardziej niż kiedykolwiek zdolność do podejmowania decyzji jest konieczna ze względu na nasze bezpieczeństwo i (...) gospodarkę w szybko zmieniającym się świecie" - oświadczył premier.
Holandią będzie rządził gabinet tymczasowy
Na razie nie ma informacji, na kiedy zaplanowane zostaną przedterminowe wybory parlamentarne. Associated Press zwraca uwagę, że Holandią będzie rządził gabinet tymczasowy w czasie, gdy w Hadze odbędzie się szczyt NATO (24-25 czerwca).
Wcześniej we wtorek portal NOS podał, że szef rządu złoży tego dnia rezygnację na ręce króla Holandii Wilhelma-Aleksandra.
Wilders od pewnego czasu groził, że jego partia opuści koalicję, jeśli rząd nie zaostrzy polityki migracyjnej. "Brak podpisu pod naszym planem dotyczącym (zasad przyznawania - PAP) azylu... PVV opuszcza koalicję" - napisał Wilders na platformie X.
Część koalicjantów przewidywała, że w rządzie dojdzie do kryzysu. Politycy proeuropejskiej partii Volt zareagowali entuzjastycznie na wyjście PVV. Liderka Partii Ludowej na rzecz Wolności i Demokracji (VDD) Dilan Yesilgoz przyznała mediom, że jest zła i zdumiona decyzją Wildersa.
Wilders, który chce, aby następną kampanię przed wyborami do parlamentu zdominowała kwestia prawa do azylu, powiedział dziennikarzom: "Podpisałem się pod jak najsurowszą politykę azylową, a nie pod upadkiem Niderlandów".
W Holandii przedterminowe wybory są dosyć częste
Ze względu na wielopartyjny parlament w Holandii przedterminowe wybory są dosyć częste. Obecny sekretarz generalny NATO Mark Rutte, który wcześniej był premierem tego kraju, wielokrotnie doprowadzał do przedwczesnych wyborów - ostatnio w 2021 roku, kiedy po złożeniu dymisji zdołał ponownie stanąć na czele rządu parę miesięcy później.
Wilders, którego partia wygrała wybory w 2023 roku i ma najwięcej posłów w parlamencie, zagroził 26 maja, że doprowadzi do upadku rządu "najpóźniej za kilka tygodni", jeśli nie zostaną spełnione jego oczekiwania dotyczące radykalnego ograniczenia napływu imigrantów.
W liczącym 150 miejsc parlamencie Holandii PVV ma 37 deputowanych. Według najnowszych sondaży poparcie dla ugrupowania Wildersa zmalało, ale nadal jest ono jedną z trzech najpopularniejszych sił parlamentarnych, wraz z sojuszem Zielonych i Partii Pracy (GroenLinks/PvdA) oraz liberałami z VVD. AP zwraca jednak uwagę, że różnica dzieląca notowania PVV i centrolewicy jest "niezauważalna".
Nie po raz pierwszy Wilders doprowadza do kryzysu rządowego. W 2010 roku poparł mniejszościowy gabinet, na czele którego stał Rutte, ale zerwał współpracę niespełna dwa lata później, po kłótni dotyczącej polityki oszczędności.
Frans Timmermans, były komisarz unijny i były szef holenderskiej dyplomacji, który stoi obecnie na czele największego bloku opozycyjnego w parlamencie (GroenLinks/PvdA), przyjął odejście ugrupowania Wildersa z koalicji z aprobatą. "Sądzę, że jest to sposobność dla wszystkich partii demokratycznych, by pozbyć się ekstremistów, bo jasne jest, że z ekstremistami nie da się rządzić. Gdy robi się trudno, uciekają" - powiedział.