Kampus Uniwersytetu Nevada w Las Vegas nie może otrząsnąć się po tym, jak jeden z profesorów otworzył ogień do studentów. Jest wielu zabitych.

Las Vegas w szoku. "Jest wiele ofiar"

To w USA zdarza się niemalże codziennie. Tym razem do strzelaniny doszło na Uniwersytecie Nevada w Las Vegas, jest "wiele ofiar" - podała w środę miejscowa policja. Służby poinformowały, że podejrzany o użycie proni palnej nie żyje, a jego ciało zostało już odnalezione. Funkcjonariusz organów ścigania twierdzi, że bandyta, który w środę zabił trzy osoby i ciężko ranił czwartą w tym ataku, był profesorem, który bezskutecznie szukał pracy na tej uczelni.

Doniesienia o strzałach na uniwersytecie spowodowały, że policja wkroczyła na kampus, podczas gdy studenci i profesorowie zabarykadowali się w klasach i akademikach. Wcześniej władze uniwersytetu w Las Vegas wydały alert, ostrzegający studentów i personel o oddanych strzałach i nakazały ewakuację w bezpieczne miejsce. "To nie są ćwiczenia. UCIEKAJ-UKRYJ SIĘ-WALCZ" - brzmiało ostrzeżenie kierownictwa uczelni.

Policja potwierdziła wszystkie te doniesienia na platformie X. Burmistrz Las Vegas Carolyn G. Goodman nazwała strzelaninę na kampusie Uniwersytetu Nevada w Las Vegas "tragiczną i rozdzierającą serce".

Profesor-napastnik został zastrzelony

Jak poinformowała policja, napastnik zginął w strzelaninie z funkcjonariuszami ochrony uczelni. Atak na Uniwersytet Nevady w Las Vegas wywołał falę szoku w mieście wciąż naznaczonym śmiercią 60 osób w masowej strzelaninie w 2017 roku.

Według policjanta, podejrzany pracował wcześniej na Uniwersytecie East Carolina w Karolinie Północnej, który wypowiadał się pod warunkiem zachowania anonimowości, ponieważ nie był upoważniony do publicznego udostępniania informacji. Zajęcia na uniwersytecie stanowym w Las Vegas zostały odwołane do piątku.