W Brukseli prace nad sankcjami UE wobec Białorusi utknęły w martwym punkcie. Wiele krajów UE nie kryje rozczarowania biernością szwedzkiej prezydencji, która odpowiada za ich koordynację. „Szwedzi praktycznie nic nie robią w tej sprawie” – mówi PAP ambasador Polski przy UE Andrzej Sadoś.

Sankcje UE wobec Białorusi za wspieranie rosyjskiej agresji wobec Ukrainy, jak również represje wobec opozycji białoruskiej, szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiedziała na początku stycznia tego roku. Od tego czasu nic się w tej sprawie nie wydarzyło.

Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że za blokadą stoi część państw zachodniej Europy, które chcą, żeby przyjęciu nowych sankcji wobec kolejnych sektorów białoruskiej gospodarki towarzyszyło wykreślenie z wcześniej przyjętych restrykcji wobec Mińska potażu, który służy do produkcji nawozów.

Po drugiej stronie barykady są m.in. Polska i państwa bałtyckie, które nie zgadzają się na żadne rozluźnienie restrykcji.

Sytuację komplikuje fakt, że - jak wynika z nieoficjalnych informacji - Szwecja, która sprawuje unijną prezydencję i odpowiada za negocjacje nad sankcjami, nie garnie się do szukania szybkiego znalezienia kompromisu.

Kolejne posiedzenie ambasadorów UE w Brukseli w tej sprawie wyznaczono dopiero na drugą połowę kwietnia.

„Szwedzi praktycznie nic nie robią w tej sprawie. Liczyliśmy na to, że skandynawska prezydencja w wymiarze wschodnim będzie ambitna. Niestety, to się nie sprawdziło. Z bardzo dużym rozczarowaniem przyjęliśmy ten brak ambicji jeśli chodzi o sankcje wobec Białorusi tak potrzebne z uwagi na prześladowania opozycji w tym kraju, zaangażowanie w wojnę po stronie Rosji, jak i plany rozmieszczenia na jej terytorium broni jądrowej” – powiedział PAP Sadoś.

„Nie zgadzamy się, aby synchronizacja sankcji białoruskich z rosyjskimi jednocześnie oznaczała zdjęcie restrykcji z głównego produktu eksportowego, jakim jest białoruski potaż. Chcemy nowych sankcji, ale nie za cenę zniesienia tych przyjętych wcześniej” – dodał polski dyplomata.

Argumentem za zniesieniem sankcji na białoruski potaż ma by kwestia zagwarantowania bezpieczeństwa żywnościowego w obliczu wojny na Ukrainę. Tymczasem ceny pszenicy na światowych rynkach są obecnie niższe, niż przed wojną, więc – jak wskazuje część unijnych dyplomatów – jest to argument chybiony.

„Białoruski potaż może być przecież eksportowany przez Rosję. Nam chodzi tylko o to, aby nie był eksportowany przez Polskę czy Litwę. Argument o bezpieczeństwie żywnościowym jest chybiony, bo na międzynarodowych rynkach białoruski potaż został zastąpiony potażem z Kanady. Ceny obu są podobne” – mówi PAP jeden z unijnych dyplomatów.

Polska postuluje natychmiastową synchronizację sankcji białoruskich z rosyjskimi. Ma to oznaczać m.in. zakaz eksportu samochodów z UE na Białoruś oraz zakaz importu mebli z Białorusi do UE.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)

luo/ jar/