Prezydentowi Rosji nie opłaca się teraz użycie broni nuklearnej, ponieważ skutków jej użycia nie dałoby się zamaskować propagandą – ocenia gen. Roman Polko. Jego zdaniem Zachód nie powinien poddawać się szantażowi nuklearnemu.
Były dowódca jednostki specjalnej GROM gen. dyw. rezerwy podkreślił, że "szantaż nuklearny nie zniknie", niezależnie od wyniku wojny na Ukrainie ten argument zawsze się może pojawić. "Patrząc na lekcję z historii, widzimy, do czego prowadziła uległość w stosunkach z Rosją Putina – do tego, że potwór jest jeszcze większy, niż był" – mówił Polko podczas środowego wykładu w ramach Festiwalu Nauki Akademii WSB w Dąbrowie Górniczej.
"Kluczowym pytaniem jest to, czy Rosji się opłaca użyć broni nuklearnej? W tej chwili są tysiące zabitych, zamordowanych cywili, to jeszcze propagandą można zamaskować – wiem, że to brzmi okrutnie, ale można udawać, że się nie morduje, a kto chce, będzie w to nawet wierzył. Nie da się jednak ukryć setek tysięcy ofiar w razie użycia broni nuklearnej. W kontrze mogłyby stanąć nawet państwa, które obecnie obserwują ten konflikt z oddali" – dodał.
Zdaniem generała, o ile teraz jeszcze Putin może liczyć na "pełzającą normalizację", czyli "podły, zgniły rozejm", to po użyciu broni nuklearnej na pewno takich szans nie ma. "Użycie broni nuklearnej byłoby samobójstwem Putina, ale czy samego Putina? Sam nie może tego zrobić, musi się na to zgodzić szef sztabu, minister obrony narodowej - i na końcu ktoś jeszcze musi nacisnąć ten guzik. Wszyscy oni mają rodziny – rodziny oligarchów rosyjskich, ministrów najczęściej mieszkają w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, tam mają swoje majątki" – wskazał generał Polko podkreślając, że na pewno nie wszyscy ludzie z otoczenia Putina mają skłonności do samozniszczenia.
"Nie można się temu szantażowi w żaden sposób poddawać. Pan Bóg nie lubi tchórzy" – oświadczył były dowódca GROM. "Odpowiedzią na szantaż nuklearny może być rozmieszczenie potencjału nuklearnego, który może być przenoszony chociażby za pomocą Tomahawków bliżej Rosji, bliżej takiego celu jak Moskwa. Np. na Morzu Bałtyckim, Łotwa, Estonia – stamtąd jest dobry zasięg i krótki czas dolotu" – uważa gen. Polko.
"Nie może być pokoju za wszelką cenę – Ukraina spowodowała, że 10-15 lat zyskaliśmy, jeśli chodzi o bezpieczeństwo. Nie uważam, żeby nam teraz coś groziło, Rosja jest za słaba, ale jeśli tego trolla nakarmimy, to za 10-15 lat wy będziecie mieć problem już jako dorośli ludzie, decydenci. Z tego względu my, którzy teraz odpowiadamy za kwestie bezpieczeństwa, nie mamy prawa do tego dopuścić, na to pozwolić" – powiedział do słuchaczy wykładu, wśród których było wielu uczniów klas mundurowych i studentów.
Zdaniem gen. Romana Polko z pewnością należy – chociażby siłami ONZ, przy wsparciu NATO - chronić choćby elektrownie jądrowe. Ich niszczenie zagraża bezpieczeństwu również poza Ukrainą. Należy też – przekonywał - zbudować i chronić korytarze humanitarne pod niebieską flagą.
"Do wyboru mamy jeszcze strategię poprawnego politycznie strusia – taki bełkot poprawny politycznie, tematy zastępcze zamiast głównego problemu" - mówił. "Warto popatrzeć szerzej – jeżeli ponad 70 proc. Rosjan popiera obecną wojnę, a 80 proc. chce zaatakować jeszcze Polskę, to o co chodzi? Chodzi o dwie rzeczy – Putin daje Rosjanom poczucie mocy, siły i poczucie bezpieczeństwa. Postawienie sił natowskich w stan gotowości, odsunięcie tej bariery strachu, którą się ma, spowoduje, że te czynniki zostaną im odebrane – nie będzie ani takiej siły, ani nie będzie bezpieczeństwa, a jeżeli Rosjanie stracą poczucie bezpieczeństwa, to i poparcie dla kremlowskiej junty nie będzie takie, jak do tej pory" - podsumował gen. Polko. (PAP)
autorka: Anna Gumułka