Liczba potwierdzonych ofiar śmiertelnych sobotniego trzęsienia ziemi na Haiti osiągnęła wczoraj 1297 osób.

Kataklizm o magnitudzie 7,2 nawiedził południową część najbiedniejszego państwa Ameryki. Haiti wciąż nie odbudowało się po poprzednim, dużo bardziej katastrofalnym w skutkach trzęsieniu z 2010 r., które zrównało z ziemią stolicę kraju Port-au-Prince.
Krajowe szpitale pękają w szwach. Żywioł zniszczył 14 tys. budynków. Z lokalnego więzienia uciekli osadzeni, którzy najpewniej zasilą liczne w tym kraju gangi. Szybka odbudowa nie jest możliwa. Zniszczeń może być więcej za sprawą ogromnej ulewy (miała nadejść wczoraj).
Z pomocą Haitańczykom pospieszyli sąsiedzi, zwłaszcza Dominikana, Kolumbia, Meksyk i Stany Zjednoczone. Trzęsienie ziemi nałożyło się na poważny kryzys polityczny, który nasilił się przed miesiącem po zamordowaniu prezydenta Jovenela Moïse’a w jego własnej rezydencji. Okoliczności zbrodni nie zostały wyjaśnione; nieznany pozostaje nawet jej motyw.