Działania władz Białorusi w polityce historycznej noszą znamiona realizacji planu, który nie powstał w Mińsku; po skandalicznych wypowiedziach prokuratora generalnego Białorusi, interwencję w Mińsku podjęła Ambasada RP - podkreśliło Ministerstwo Spraw Zagranicznych w odpowiedzi na pytania PAP.

Ponadto MSZ dodało, że zdecydowane stanowisko Warszawy w sprawie wypowiedzi prokuratora generalnego Białorusi zostało 19 maja przekazane przez MSZ RP charge d'affaires Białorusi w Polsce.

14 maja Alaksandr Łukaszenka podpisał ustawy o "niedopuszczeniu rehabilitacji nazizmu" oraz nowelizację prawa o "przeciwdziałaniu ekstremizmowi". Z kolei prokurator generalny Białorusi Andrej Szwied w niedzielę w białoruskiej telewizji państwowej powiedział, że prokuratura ustaliła dane żyjących "zbrodniarzy nazistowskich", którzy "uczestniczyli w działalności batalionów karnych – przede wszystkim litewskich batalionów SS i Armii Krajowej – oświadczył prokurator generalny Białorusi". Szwied powiedział też, że wniosek w tej sprawie zostanie skierowany do władz m.in. w Warszawie.

Polski resort dyplomacji pytany przez PAP o słowa prokuratora generalnego Białorusi ocenił, że działania władz białoruskich "noszą znamiona realizacji planu, który nie powstał w Mińsku".

"Działania władz Białorusi w obszarze polityki historycznej są od pewnego czasu bardzo kontrowersyjne i noszą znamiona realizacji planu, który nie powstał w Mińsku. Przyjęta 14 maja ustawa o niedopuszczeniu rehabilitacji nazizmu, pomimo szczytnej nazwy, daje szerokie możliwości nadużyć i de facto legalizuje niedopuszczalne działania władz, z którymi mamy obecnie do czynienia. Należy pamiętać, że rehabilitacja nazizmu jest oficjalnym zarzutem prokuratury Białorusi wobec liderów Związku Polaków na Białorusi" - podkreślił MSZ w odpowiedzi przesłanej PAP.

"Zaraz po skandalicznych wypowiedziach Prokuratora Generalnego Białorusi, interwencję w Mińsku podjęła Ambasada RP. Zdecydowane stanowisko Warszawy w tej sprawie zostało 19 maja przekazane przez MSZ RP charge d'affaires Białorusi w Polsce. MSZ RP wystąpiło o wyjaśnienie, czy wypowiedzi Prokuratora Generalnego miały charakter publicystyczny, czy stanowią oficjalne stanowisko białoruskich władz i stanowią nowe wytyczne władz Białorusi w odniesieniu do stosunków z Polską i zarazem kolejny przejaw prześladowania mniejszości polskiej i zwalczania wspólnego dziedzictwa historycznego Polski i Białorusi" - dodał polski resort dyplomacji.

MSZ stwierdził, że to kolejny sygnał, którego celem jest zaognianie stosunków z Polską. "Niestety jest to kolejny sygnał, że celem Białorusi jest zaognianie stosunków z Polską i szerzej całym Zachodem, aby budować obraz zewnętrznego wroga odpowiedzialnego za kryzys polityczno-gospodarczy, w jaki władze Białorusi wpędziły własny kraj" - podkreślił resort spraw zagranicznych.

Białoruskie władze porównują do nazistów również obecny ruch protestu w tym kraju, przekonując np., że narodowa symbolika nawiązująca do historycznych symboli, była używana w czasie wojny przez kolaborantów.

W czasie ubiegłorocznych protestów przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich władze Polski potępiły represje wobec ich uczestników oraz uruchomiły dla nich programy wsparcia, za co stały się obiektem krytyki ze strony Mińska.

Polska jako członek UE nie uznała Alaksandra Łukaszenki za zwycięzcę wyborów prezydenckich, wzywa władze do zaprzestania represji, dialogu z opozycją oraz ponownego przeprowadzenia wyborów i opowiada się za sankcjami wobec Mińska.

Szef unijnej dyplomacji Josep Borell oświadczył w ubiegłym tygodniu, że UE przygotowuje nowy pakiet sankcji wobec Białorusi, który jest związany m.in. z represjami wobec mieszkających tam Polaków.

Na początku marca została zatrzymana prezes Związku Polaków na Białorusi Andżelika Borys. Najpierw skazano ją na areszt za organizację "nielegalnej imprezy", za jaką władze uznały tradycyjny Jarmark Kaziuki. Potem została objęta postępowaniem karnym w związku z rzekomym "podżeganiem do nienawiści na tle narodowościowym" i "rehabilitacji nazizmu", i umieszczona w areszcie w Mińsku.

Borys i trojgu innych działaczy ZPB - Andrzejowi Poczobutowi, Irenie Biernackiej i Marii Tiszkowskiej - grozi od pięciu do 12 lat więzienia. Wszyscy przebywają w areszcie, usłyszeli już zarzuty.