Zmiana polityki imigracyjnej w USA ułatwia proceder gangom przemytników ludzi. Jak informują amerykańskie media, granice są nieszczelne, bo powołane do ich ochrony służby zajęte są biurokracją, m.in. rozpatrywaniem wniosków o azyl.

"Na niektórych obszarach, od 40 do 50 proc. patroli granicznych zostało odciągniętych od pracy, pozostawiając duże obszary niemonitorowane i niezabezpieczone" - mówi, cytowany przez krajowe radio publiczne (NPR) Mark Morgan, który był za czasów prezydentury Donalda Trumpa komisarzem Służb Celnych i Ochrony Granic (CBP).

Jest on obecnie współpracownikiem konserwatywnej Heritage Foundation. Twierdzi, że zgodnie z szacunkami CBP dziennie do 1000 osób z powodzeniem przedziera się przez granicę. Potwierdza to urzędnik CBP.

Jak zauważyło NPR, kiedy w Waszyngtonie zmienia się polityka imigracyjna, natychmiast jest to odczuwalne na ranczu Whita Jonesa III w południowym Teksasie. Przemytnicy zwani "kojotami" przekraczający nielegalnie granice w załadowanych ludźmi samochodach nie zważają podczas pościgów na nic. Zjeżdżają w panice z dróg, taranują ogrodzenia, bramy i niszczą dobytek farmerów.

Jones akcentuje, że nigdy nie widział regionie takiej fali przemytu ludzi. Od stycznia wydał na naprawy 30 tys. dolarów.

"Sfrustrowani agenci patrolu granicznego mówią, że są tak zajęci rozpatrywaniem wniosków o azyl, że nie mogą zatrzymać tych, którzy przekraczają granicę nielegalnie" ­– relacjonuje NPR.

Zdaniem Jonesa przemyt rodzi też poważniejsze skutki niż połamane ogrodzenia. Jest wstrząśnięty śmiercią migrantów, którzy przybywają tylko w poszukiwaniu pracy. Często nie mają wystarczającej ilości wody i umierają z odwodnienia.

Tylko od stycznia władze hrabstwa Brooks natrafiły na zwłoki 22 imigrantów, prawdopodobnie porzuconych przez przemytników. Dla porównania w całym 2020 roku znaleziono 34 ciała.

"Mówię o ciałach, które były w zaroślach. Trzy odkryliśmy w ciągu ostatnich pięciu dni (...) A wciąż mamy przed sobą najgorętsze miesiące" – mówił NPR szeryf hrabstwa Brooks Benny Martinez wskazując na bezwzględność i arogancję przemytników.

W miasteczku Cotulla władze szkolne ostrzegały rodziców, aby uważali na dzieci bawiące się na dworze i wracające ze szkoły do domu. Biuro szeryfa notuje tam od 8 do 10 pościgów dziennie za "kojotami" będącymi zagrożeniem dla niewinnych przechodniów.

Wzrost liczby migrantów przedzierających się przez kraj niepokoi też Eddiego Canalesa, dyrektora Centrum Praw Człowieka w południowym Teksasie. Jego organizacja wystawia wodę pitną obok autostrad dla nielegalnych imigrantów. Prowadzi też bazę danych w celu identyfikacji zmarłych.