Donald Tusk ma się spotkać w Brukseli z członkami Komisji Europejskiej, którzy mogą mieć największy wpływ na odblokowanie funduszy z Krajowego Planu Odbudowy dla Polski. Z nieoficjalnych informacji wynika, że ma to być szefowa komisji Ursula von der Leyen oraz komisarze: Paolo Gentiloni – do spraw gospodarczych, oraz Valdis Dombrovskis – do spraw handlu.

Wymagane działania

Tusk już w trakcie kampanii zapowiadał szybkie odblokowanie KPO, paradoksalnie także ze strony PiS było słychać, że wyborcze rozstrzygnięcie – bez względu na to, jakie będzie – spowoduje, że pieniądze zostaną uruchomione. Z KO słychać jednak przekaz studzący nastroje. – Jeszcze nie jesteśmy rządem, to będzie nieoficjalna wizyta, celem będzie rozpoznanie sytuacji – słyszymy od współpracownika lidera KO.

W kontekście KPO wymagane są dwa szybkie działania. Pierwsze to samo uruchomienie funduszy. Drugie – przygotowanie planu rozdysponowania całej puli pożyczkowej z KPO, którą zarezerwował gabinet Mateusza Morawieckiego.

– Rząd musi podpisać do końca roku umowę pokazującą, na co chce wykorzystać pulę pożyczkową. Moim zdaniem niezbędna będzie korekta, by już wykonane inwestycje samorządowe wpisać do KPO – mówi Andrzej Halicki, europoseł Platformy Obywatelskiej. Sam terminarz powoduje, że na działania nowego rządu w tej kwestii będzie niewiele czasu.

KPO to 35,4 mld euro w grantach oraz 22,5 mld euro w pożyczkach. – W dodatku, patrząc z proceduralnego punktu widzenia, to pieniądze dużo prostsze do wydania niż tradycyjne fundusze europejskie – przekonuje inny członek Parlamentu Europejskiego z PO.

Niektóre projekty z KPO są realizowane, ale pieniędzmi pochodzącymi ze zwrotów pożyczek udzielonych w ramach tarcz covidowych przez Polski Fundusz Rozwoju. Pieniądze z UE są zablokowane z powodu niespełnienia tzw. kamieni milowych dotyczących praworządności, w tym uzgodnionych jesienią zmian w ustawie o Sądzie Najwyższym.

Ustawa przesuwająca rozpatrywanie spraw dyscyplinarnych sędziów została zaskarżona przez prezydenta Andrzeja Dudę do Trybunału Konstytucyjnego, w którym utknęła z powodu paraliżu wywołanego sporem o prezesurę Julii Przyłębskiej.

Jak poradzi sobie nowy rząd? Na dziś rysują się trzy scenariusze.

Pierwszy to wycofanie skargi na ustawę z TK. – Prezydent powinien to zrobić. To by przyspieszyło o dwa miesiące załatwienie całej sprawy – mówi nam polityk PO. Ale sprawa nie jest prosta, to byłby precedens. O ile prezydentom zdarzało się wycofanie tzw. skarg następczych, to nigdy prewencyjnych.

Jak zwraca uwagę jeden z naszych rozmówców z Pałacu Prezydenckiego, część konstytucjonalistów uważa, że nie ma miejsca na taki ruch. Ustawa zasadnicza mówi w kontekście ustaw, jakie trafiają do podpisu prezydenta, że może je podpisać, zawetować lub zaskarżyć do TK. Nie ma opisanej procedury wycofania takiej skargi. Gdyby prezydent to zrobił, to on czy jego następcy mogliby wykorzystać takie działanie do blokowania ustaw większości rządowej, z którymi się nie zgadzają, a których np. nie chcą wetować.

Andrzej Duda był przeciwnikiem dwóch głównych rozwiązań w ustawie, czyli przesunięcia spraw dyscyplinarnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego oraz poszerzenia możliwości badania statusu sędziów przez sędziów w ramach składów sędziowskich. Wydaje się więc, że szanse na wycofanie skargi są niewielkie. Teoretycznie sprawę wyjaśniłoby, gdyby sparaliżowany do tej pory sporem TK wydał orzeczenie, ale taki wariant stoi pod dużym znakiem zapytania.

Drugi wariant zakłada przygotowanie nowej ustawy o SN, choć bazującej na tej zaskarżonej przez prezydenta (została ona wynegocjowana z Brukselą). Korekty dałyby pretekst, by wnieść ją ponownie pod obrady Sejmu. Tyle że prezydent mógłby znów jej się sprzeciwić, bo skarżąc do TK pierwotną wersję ustawy o SN, podważał jej fundamenty, a nie rozwiązania szczegółowe. – Dla prezydenta nieprzekraczalną granicą jest nienaruszalność powołań sędziowskich – słyszymy w pałacu.

Wariant numer trzy to tzw. opcja zerowa. Zgodnie z nią nowa większość wychodzi z własnymi projektami zmian w sądach, próbuje dokonać zmian w Krajowej Radzie Sądownictwa czy TK. Tyle że to działania, które wymagają czasu, a na końcu również zgody Andrzeja Dudy.

Zależy wszystkim

W rozmowach z KE nowy rząd może argumentować, że po pierwsze niektóre z kamieni milowych realnie są spełnione, np. już teraz jest zakończonych wiele postępowań dyscyplinarnych, które toczyły się wobec sędziów krytycznych wobec zmian w wymiarze sprawiedliwości. Nowa większość może też argumentować, że sama zmiana opcji rządzącej oznacza, że realne czy domniemane naciski na wymiar sprawiedliwości się skończyły, a to był podstawowy zarzut leżący u podstawy wszelkich działań Brukseli w sprawie praworządności.

Finalna decyzja w odniesieniu do KPO będzie zależeć zarówno od tego, co się wydarzy przy okazji formowania rządu, jak i od nastawienia Komisji Europejskiej, której może zależeć, by jak najszybciej przełamać impas w sprawie wsparcia polskiej gospodarki. ©℗

Tusk już w kampanii zapowiadał szybkie odblokowanie KPO