W polityce trzeba czasem zacisnąć zęby i podejmować decyzje niepopularne i nieprzyjemne - powiedział w niedzielę wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki (PiS), podsumowując ubiegły rok w polityce, w tym starania o utrzymanie większości parlamentarnej.

Wicemarszałek Sejmu i szef klubu parlamentarnego PiS był gościem radiowej Jedynki. Jak ocenił, miniony rok rzeczywiście był rokiem bardzo trudnym. Jednocześnie dodał, że w nowy patrzy z nadzieją i optymizmem. W ocenie Terleckiego najważniejszą kwestią, budzącą emocje - także w PiS - były różne podejścia do walki z pandemią koronawirusa.

Terlecki był pytany, czy "największym sukcesem obecnej ekipy jest to, że przetrwała i wciąż - mimo znaczących spadków sondażowych jest liderem zaufania". Odpowiedział: "spadki nie są takie duże, a - prawdę mówiąc - my się wewnętrznie, ale też w rozmowach opieramy przed tym pojęciem +przetrwaliśmy+, no bo nie taki był nasz cel". "Były takie chwile w minionym roku, że byliśmy na krawędzi rozchwiania, takiego jednak czarnowidztwa, że to wszystko nas - czyli oczywiście Polaków - doprowadzi do jakichś rozwiązań nadzwyczajnych, niebezpiecznych, krytycznych itd." - dodał.

Według niego w kolejnych kwartałach minionego roku pojawiały się różne zagrożenia, "było ich rzeczywiście dużo". "Nie chcemy trwać, nasz program to jednak były zmiany i to, co nas najbardziej bolało to to, że tych zmian nie można było planować, przeprowadzać tak, jak chcieliśmy, bo rozmaite przeszkody nam to utrudniały" - mówił.

Pytany, czy wizja rozpadu Zjednoczonej Prawicy była realna, a jeśli tak - to na ile została odsunięta - odpowiedział: "Mieliśmy takie chwile, że rzeczywiście musieliśmy liczyć głosy w Sejmie i musieliśmy niepokoić się tym, czy nasz rząd, jego działalność nie będzie uniemożliwiona i czy nie będzie w takiej sytuacji konieczna decyzja o przyspieszonych wyborach". "Dużo nas kosztowało utrzymanie większości, bo wizerunkowo traciliśmy przy różnych okazjach, ale szczęśliwie udało się i mam nadzieję, że ten rok będzie spokojniejszy" - zaznaczył.

Zapytany, czy nie było to trochę żenujące i kłopotliwe, że rząd był oskarżany "o handlowanie stołkami" zaznaczył, że "bywało (to) rzeczywiście trochę takie krępujące i żenujące, ale to jest niestety normalna praktyka polityczna".

"To nie jest nasz wynalazek, to nie jest polski wynalazek, tak się dzieje we wszystkich parlamentach i tak się działo wielokrotnie przed 2015 rokiem" - powiedział. "Niestety tak jest ze w polityce trzeba czasem zacisnąć zęby i podejmować decyzje niepopularne, niewygodne i nieprzyjemne. Tak jest, czasem tego wymaga sytuacja i tak bywało w tym roku który minął" - mówił.

Najważniejszym problemem było to, że pandemia, która - mówił Terlecki - wciąż wywołuje ogromne emocje, wywoływała też "ogromne emocje" w klubie PiS. "Byli zwolennicy tego, aby zaostrzać przepisy, rygory funkcjonowania w okresie pandemii, przymuszać do szczepień, a byli tacy, którzy mówili, że to jest zamach na wolność. Nasza polityka trochę polegała na manewrowaniu między tymi dwoma opiniami i to rodziło często ogromne emocje wewnątrz naszej partii. One w jakimś sensie jeszcze trwają, ale myślę, że przyjęliśmy taki kurs balansowania miedzy tymi dwoma skrajnymi opiniami" - powiedział.

Polityk podkreślił ponadto, że budżet na rokj 2022 został przyjęty i "przejście ze starego roku w nowy rok udało się". "Jesteśmy bezpieczni pod tym względem, więc patrzymy teraz spokojniej" - dodał.

Terlecki mówił, iż spodziewa się, że "zawirowania, z którymi mieliśmy do czynienia w klubie parlamentarnym i w naszym otoczeniu, naszej partii (...) wygasną i że nie będziemy już musieli mówić: +najważniejsze jest przetrwać+, a było tak, że takie głosy padały" - powiedział.

autor: Marcin Chomiuk