Sytuacja wokół Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta jest bardzo trudna, władze białoruskie odmawiają kontaktu z nimi, ale nie ustajemy w wysiłkach na rzecz ich uwolnienia - powiedział PAP wiceszef MSZ Marcin Przydacz. Zaznaczył, że nacisk międzynarodowy na reżim w Mińsku jest niewystarczający.

We wrześniu minęło pół roku od aresztowania szefowej Związku Polaków na Białorusi Andżeliki Borys i działacza, dziennikarza Andrzeja Poczobuta. Przebywają w areszcie w Żodzinie w ciężkich warunkach. Władze zarzucają im "podżeganie do nienawiści".

PAP zapytała ministra Przydacza, czy polska strona ma jakikolwiek kontakt z Andżeliką Borys i Andrzejem Poczobutem i czy wiadomo, jaki jest ich stan zdrowia.

"Nie ukrywajmy, że sytuacja wokół Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta jest bardzo trudna, władze białoruskie odmawiają polskim konsulom, polskim służbom dyplomatycznym bezpośredniego kontaktu z osadzonymi argumentując to faktem, że te osoby nie są obywateli Polski, a są obywatelami Białorusi. Oczywiście nie ustajemy w naszych wysiłkach i nasza dyplomacja bezpośrednio w relacjach bilateralnych stara się wymóc na stronie białoruskiej przede wszystkim kontakt z osadzonymi" - powiedział wiceszef MSZ.

Dodał, że rzecz jasna celem polskiej dyplomacji jest uwolnienie Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta.

Przydacz zaznaczył, że pół roku temu zatrzymanych zostało pięcioro działaczy Związku Polaków na Białorusi i dzięki działaniom dyplomatyczno-konsularnym udało się doprowadzić do uwolnienia trzech osób - dyrektorek szkół, które są już bezpieczne w Polsce.

Wiceszef polskiej dyplomacji podkreślił, że przez ostatni rok zatrzymanych zostało na Białorusi ponad 700 niewinnych osób m.in. działaczy politycznych i dziennikarzy.

"To wszystko pokazuje jak autorytarne rządy poczynają sobie w sytuacji, w której ten naciska międzynarodowy bywa czasami niewystarczający, a tak jest w tym wypadku. Staramy się akcelerować nasze działania, wielokrotnie angażowaliśmy i Unię Europejską, i sprawa ta stanęła na forum NATO. Rada Północnoatlantycka w czerwcu w Brukseli umieściła w swoim oficjalnym komunikacie konieczność zwolnienia Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta" - powiedział Przydacz.

Dodał, że strona polska liczy też na większy nacisk na reżim białoruski ze strony organizacji międzynarodowych zajmujących się prawami człowieka.

Przydacz był też pytany, czy Polska będzie zabiegać na forum międzynarodowym o zaostrzenie sankcji na Mińsk. Wiceszef MSZ odparł, że zostało przeprowadzonych już kilka transz sankcji.

"Unia Europejska, ale także i inne państwa sojusznicze - Stany Zjednoczone, Kanada, Wielka Brytania zastosowały politykę sankcji z każdym kolejnym krokiem licząc na pewnego rodzaju otrzeźwienie czy analizę tej sytuacji przez władze w Mińsku. Do tej pory sankcje nie przyniosły spodziewanego sukcesu i spodziewanej zmiany polityki wewnętrznej, głównie wskutek wsparcia ze strony Rosji jakie otrzymuje Białoruś i sam Łukaszenka" - powiedział wiceszef MSZ.

Mówił, że kolejne transze sankcji mają na celu właśnie doprowadzenie do zmiany kursu wewnętrznego na Białorusi, do zaprzestania represjonowania niewinnych ludzi. "Jeśli do tej zmiany nie dojdzie, w oczywisty sposób w ramach UE będzie należało przeprowadzić analizę tych działań i kolejne ewentualne decyzje będą podejmowane w przyszłości" - powiedział Przydacz.

Według białoruskich władz i mediów aktywiści Związku Polaków na Białorusi "podżegali do buntu w czasie protestów" w ubiegłym roku. Próbowali również, jak przekonuje propaganda, dzielić społeczeństwo według linii narodowościowych, podżegać do nienawiści.

Podczas sprawy karnej motywacje polskich aktywistów zostały uznane za polityczne. Ich uwolnienia domaga się polski rząd.

Prezydent RP, Andrzej Duda podczas wystąpienia w trakcie 76. sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, upomniał się o prawa białoruskich opozycjonistów i działaczy polskiej mniejszości, Andżeliki Borys i Andrzeja Poczobuta. Domagał się zwolnienia wszystkich więźniów politycznych na Białorusi.

Białoruskie władze stawiają warunki. Żona Andrzeja Poczobuta przekazywała we wrześniu, że już trzykrotnie dostał on pismo od promującego "amnestię" polityka Andreja Waskrasieńskiego, który namawiał go do napisania "pokajalnego pisma" do Alaksandra Łukaszenki z prośbą o ułaskawienie. Polski aktywista i dziennikarz nie zgodził się na jego napisanie. Prawdopodobnie odmawia tego także Andżelika Borys.