Jeśli ktoś zmusza koncerny medialne spoza EOG do sprzedaży większościowych udziałów w ręce polskich firm, niebezpiecznie zmierza w kierunku korupcji i oligarchii - podkreśliła b. ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher odnosząc się w wywiadzie dla Wp.pl do projektu zmian w ustawie medialnej.
Georgette Mosbacher w wywiadzie dla Wirtualnej Polski zapytana o przygotowaną przez posłów PiS nowelizację ustawy o radiofonii i telewizji, oceniła ten projekt negatywnie.
"Jeśli ktoś zmusza koncerny medialne spoza Europejskiego Obszaru Gospodarczego do sprzedaży większościowych udziałów w ręce polskich firm, niebezpiecznie zmierza w kierunku korupcji i oligarchii. To nie jest zdrowe. Poza tym, nakładanie dodatkowych restrykcji na kapitał, który chce płynąć nad Wisłę, jest w obecnej sytuacji absurdalne. Państwa rozwijające się potrzebują napływu kapitału zagranicznego i powinny tworzyć dla niego przyjazne środowisko, a nie zmieniać reguły w trakcie gry, nie ukrywając nawet, że uderzy to w konkretny podmiot. Jeśli Amerykanie zobaczą, że tak wygląda inwestowanie w Polsce, pójdą gdzie indziej. Świat jest wystarczająco duży" - podkreśliła b.ambasador.
Zasugerowała, że jej następcą będzie Mark Brzeziński, ale nie został wciąż wyznaczony, bo nominacja ambasadora "to cały proces". "Plotka głosi, że to Mark, ale zobaczymy, czy tak zadecyduje Departament Stanu. Mark to świetny dyplomata, na pewno się u was sprawdzi" - powiedziała.
Mosbacher przyznała, że nie rozumie ruchu administracji Joe Bidena z "odpuszczeniem kluczowych sankcji wobec konsorcjów budujących gazociąg Nord Stream 2". "To bardzo słaby osąd sytuacji w regionie, bo dzisiaj Europa Środkowo-Wschodnia może powiedzieć, że Ameryka zdradziła region, pozwalając Rosjanom ponownie używać Nord Stream 2 jako broni. Zbagatelizowano również bezpieczeństwo energetyczne Ukrainy. Tak się nie uprawia polityki międzynarodowej. Przecież Waszyngton nawet nie poinformował Polski ze stosownym wyprzedzeniem, że zmienia swoją optykę na gazociąg - tak się nie postępuje wobec sojuszników. Joe Biden i jego urzędnicy gubią szeroki obraz wydarzeń, skupiając się doraźnie na złych celach" - oceniła.
Dodała, że miała pomysł, jak rozwiązać spory majątkowe między Polską a organizacjami żydowskimi.
"Nie mogę ich zdradzić, ale wierzę, że istnieje droga do zamknięcia tematu restytucji. Politycznie do zaakceptowania dla Polaków i organizacji żydowskich. To, co się teraz dzieje, prowadzi nas w przeciwnym kierunku. Publiczne przerzucanie się winą służy niektórym politykom, ale nikomu więcej. Tylko szaleńcy sądzą, że robiąc te same rzeczy mogą oczekiwać innych efektów. Bez dwóch zdań Polska nie może jednak w tej chwili zrzucać odpowiedzialności na innych - sama również musi zadbać o wizerunek na świecie, a otwieranie kolejnych frontów w tym nie pomaga" - powiedziała Mosbacher.
Była ambasador wypowiedziała się też na temat powrotu Donalda Tuska do krajowej polityki. Zaznaczyła, że "silna i dobrze zarządzana opozycja jest dobra dla każdego państwa". "Uważam jednak, że zestawianie przeciwnika politycznego ze złem, z którym należy walczyć, jest oburzające. To niefortunny kierunek. Jeśli Donald Tusk zaneguje wszystko, co wydarzyło się przez sześć lat w kraju, postąpi kontrskutecznie. Przecież Polska - czy ktoś lubi rząd, czy nie - niesamowicie się przez ten czas rozwinęła. Spada bezrobocie, koronawirus wydaje się być pod kontrolą, powstają nowe miejsca pracy. Owszem, jest wiele innych problemów, o których rozmawialiśmy, ale sama negacja nie wystarczy Donaldowi Tuskowi do przejęcia władzy, musi również znaleźć przekaz i program pozytywny. To zadanie dla całej klasy politycznej w Polsce" - oceniła Mosbacher.