Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów nie uwzględnił w czwartek wniosku o 30-dniowy areszt dla Pawła P., jednego z kontrolerów lotów pełniących służbę 10 kwietnia 2010 r. na lotnisku w Smoleńsku. Sąd uznał, że materiał dowodowy nie jest wystarczający, by uprawdopodobnić popełnienie zarzucanego mu czynu.

"Sąd stanął na stanowisku, że materiał dowodowy, dotychczas zgromadzony w aktach postępowania przygotowawczego nie jest wystarczający do przyjęcia wysokiego prawdopodobieństwa popełnienia przez podejrzanego Pawła P. zarzuconego mu czynu, charakteryzującego się zamiarem ewentualnym" - podała PAP rzecznik prasowa ds. karnych, rodzinnych i nieletnich Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Beata Adamczyk-Łabuda.

Jak wskazała, również lektura akt postępowania przygotowawczego "nie prowadzi do wniosku, że podejrzany w jakikolwiek sposób do tej pory utrudniał, albo będzie utrudniał w przyszłości przebieg niniejszego postępowania". "Nadto sąd wskazał, że organ postępowania przygotowawczego zna adres zamieszkania podejrzanego, a postępowanie organów strony rosyjskiej w sposób oczywisty utrudnia prowadzenie postępowania" - czytamy w przesłanej PAP informacji.

W przypadku dwóch pozostałych wniosków o areszt skierowanych w śledztwie dotyczącym katastrofy smoleńskiej wobec dwóch innych Rosjan - Nikołaja K. oraz Wiktora R. - sąd postanowił odroczyć posiedzenia bezterminowo. W obu przypadkach - jak uzasadniono - powodem było niewykonanie przez stronę rosyjską wniosków o pomoc prawną.

O wystąpieniu do sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie trzech rosyjskich kontrolerów Prokuratura Krajowa informowała we wrześniu ubiegłego roku. To pierwszy krok do wydania międzynarodowego listu gończego. Po ewentualnym wydaniu przez sąd postanowienia o tymczasowym aresztowaniu kontrolerów śledczy mogliby podjąć działania zmierzające do ich zatrzymania.

Zarzuty wobec rosyjskich kontrolerów lotów ze smoleńskiego lotniska sformułowano w 2015 r. W 2017 r. prokuratura zmieniła zarzuty wobec Pawła P. i Wiktora R. - z nieumyślnego spowodowania katastrofy i sprowadzenia jej niebezpieczeństwa na działanie umyślne. Prokuratorzy przyjęli, że podejrzani - zezwalając na zniżanie się samolotu i warunkowe próbne podejście do lądowania - przewidywali, iż może dojść do katastrofy i się na nią godzili. Wtedy też po raz pierwszy zarzuty sformułowano wobec Nikołaja K., który wydawał polecenia kierownikowi lotów.