Pojawienie się dronów na polu walki w wojnie rosyjsko-ukraińskiej ma charakter zjawiska masowego, i to na każdym poziomie.

Drony w wojnie rosyjsko-ukraińskiej – skala i tempo zmian

Chodzi tu zarówno o nieduże bezzałogowce działające bezpośrednio nad linią (strefą) frontu, głównie drony FPV, czyli z podglądem na żywo (liczba bezzałogowców używanych w skali roku sięga obecnie kilku milionów sztuk), jak i o większe drony o zasięgu kilku tysięcy kilometrów, przeznaczone do atakowania celów na głębokim zapleczu – takie jak używane przez Rosję Shahed-131/136. W tym ostatnim przypadku, w ciągu blisko czterech lat pełnowymiarowej wojny nastąpiło znaczące zwiększenie liczby używanych maszyn tego typu: od kilkuset sztuk w 2022 r. do około 50 tys. w 2025 r.

– Nie ma na świecie kraju, który mógłby zestrzelić klasycznymi systemami obrony przeciwlotniczej 700-800 celów powietrznych w jeden dzień. Tym bardziej my nie możemy sobie pozwolić na zestrzeliwanie Shahedów przy użyciu zestawów Patriot, NASAMS czy Iris-T – przyznał w rozmowie z PAP Serhij Prytuła, działacz społeczny i aktywista, organizator największej w historii Ukrainy zbiórki pieniędzy przeznaczonych na rozwój i zakupy dronów przechwytujących.

Dlaczego klasyczna obrona przeciwlotnicza nie wystarcza

Z tym problemem muszą zmierzyć się także siły zbrojne krajów NATO, w tym Polski – szczególnie po incydencie z 10 września, gdy w polską przestrzeń powietrzną wtargnęło ponad 20 rosyjskich bezzałogowców. Przy potencjalnie (w przypadku ewentualnego konfliktu, do jakiego należy się szykować) zmasowanych atakach koniecznością jest opracowanie rozwiązań, które pozwolą zwalczać dużą liczbę celów skutecznie i stosunkowo niskim kosztem, zarówno operacyjnym, jak i finansowym. Należy bowiem pamiętać, że niski koszt produkcji i użycia, pozwalający na masowe zastosowanie, jest jedną z przyczyn sukcesu rozwiązań dronowych w wojnie na Ukrainie. W takim przypadku użycie do zestrzeliwania takiej liczby celów klasycznych rakiet typu powietrze-powietrze (zaprojektowanych do zwalczania samolotów) oznaczałoby najprawdopodobniej dramatycznie szybkie wyczerpanie się zapasów tego typu uzbrojenia, a powstałego zapotrzebowania nie byłby w stanie zrekompensować żaden przemysł zbrojeniowy.

Wobec omawianego charakteru zagrożenia konieczne jest zastosowanie w działaniach defensywnych innych środków. W wojnie na Ukrainie wykorzystywane są dwa główne typy rozwiązań: niekinetyczne i kinetyczne. Do pierwszej grupy zalicza się systemy walki radioelektronicznej, czyli urządzenia emitujące silne sygnały elektroniczne, które powodują zakłócenie i/lub obezwładnienie aparatury sterującej dronem, a następnie jego zniszczenie na skutek niekontrolowanego zderzenia z ziemią.

Druga grupa środków opiera się na działaniu systemów uzbrojenia do bezpośredniego rażenia celów. Są to systemy artyleryjskie (głównie w ramach tzw. mobilnych grup ogniowych, czyli pojazdów wyposażonych w broń strzelecką) i systemy rakietowe: często lekkie pociski przeciwlotnicze, takie jak przenoszone przez pojedynczego żołnierza polski Piorun czy amerykański Stinger. Drony są zwalczane także przez śmigłowce, zarówno szturmowe Mi-24, jak i uzbrojone śmigłowce transportowe typu Mi-8/17. W razie konieczności używane są także systemy rakietowe większego kalibru (jak Buk-1M czy dostarczone przez Polskę w ramach pomocy wojskowej zmodernizowane S-125 Newa) oraz samoloty myśliwskie – choć jest to ostateczność wobec ograniczonego zapasu pocisków rakietowych (przy czym znane są przypadki zestrzeliwania dronów także z działek pokładowych).

Drony przechwytujące jako przyszłość obrony powietrzne

Coraz większą popularność zyskują również pozostające w fazie opracowania i testów systemy dronów przechwytujących, opierające się na małych bezzałogowcach, celem których jest zderzenie z nieprzyjacielskim dronem i tym samym jego neutralizacja. Intensywne prace nad tego rodzaju systemami trwają przede wszystkim na Ukrainie. Wyzwaniem w tym obszarze są dynamiczne zmiany, jakie zachodzą w konstrukcjach rosyjskich dronów, takich jak Shahed.

– Dlatego kontraktujemy nie duże partie po 10 tys., ale po 100-200 sztuk, kilka typów jednocześnie. To pozwala nam na bieżąco prosić producentów o wprowadzenie odpowiednich zmian – wyjaśnił Prytuła w rozmowie z PAP.

Stosunkowo nowym rozwiązaniem - i początkowym uznanym za dość oryginalne - jest użycie do zwalczania bezzałogowców samolotów cywilnych, głównie lekkich maszyn jednosilnikowych (choć znany jest co najmniej jeden przypadek uzbrojenia lekkiego dwusilnikowego samolotu komunikacyjnego An-28), przeznaczonych do eksploatacji w lotnictwie cywilnym, głównie w aeroklubach i lotnictwie sportowym. Ten sposób działania polega na niszczeniu dronów przez strzelca zajmującego miejsce w otwartej kabinie przynajmniej dwumiejscowego samolotu. W takim przypadku najczęściej używaną bronią jest karabinek automatyczny (np. systemy AK/AKM, czyli popularny „Kałasznikow”) lub karabin maszynowy (np. PKM o kalibrze 7,62x51mm).

Prace nad zastosowaniem podobnych rozwiązań trwają także w Polsce. Przykładem może być projekt realizowany przez firmę Draco Aircraft, opierający się na modernizacji cywilnego samolotu PZL-104 Wilga, zaprojektowanego i zbudowanego przez PZL Okęcie (obecnie Airbus Poland). Samolot ten jest maszyną podwójnego zastosowania: do zadań cywilnych i militarnych; w Polsce używa go m.in. Straż Graniczna do zadań patrolowych.

- Samolot Draco jest na etapie rozwoju - pierwszy prototyp w wersji eksperymentalnej został już zbudowany i przetestowany – poinformował w rozmowie z PAP Johannes von Thadden, prezes Draco Aircraft. Jak dodał, wersja bezzałogowa nie jest osobnym projektem, ale jednym z planowanych wariantów wersji wojskowej, nad którą prace toczą się równolegle z wersjami załogowymi. Zgodnie z przyjętymi założeniami, firma ma mieć zdolności produkcji do 30 samolotów w skali roku w ciągu trzech lat od uruchomienia produkcji seryjnej, lub nawet do 60 – w przypadku produkcji wersji wojskowej, dzięki większym wolumenom i ustandaryzowaniu konfiguracji produkowanego samolotu.

Wersja samolotu Draco przeznaczona do zadań militarnych ma mieć możliwość przenoszenia uzbrojenia, w tym rakiet powietrze–ziemia, zasobników z uzbrojeniem kierowanym, wyrzutni rakiet niekierowanych i uzbrojenia lufowego: od karabinów 7,62 mm po działka lotnicze kalibru 20 mm, jak również nowoczesnych głowic optoelektronicznych, systemów łączności oraz modułów systemu przeciwdronowego (C-UAS, Counter-Unmanned Aerial System).

- Jeśli chodzi o użycie Draco w formie drona dalekiego zasięgu, konstrukcja o osiągach klasy HyperSTOL i dużym zasięgu przelotowym może zostać skonfigurowana w wariancie bezzałogowym, z dodatkowymi zbiornikami paliwa oraz odpowiednim systemem łączności i naprowadzania. Zbliża ją to pod względem technicznym do zastosowań obserwowanych obecnie na Ukrainie, gdzie lekkie samoloty adaptowane są jako platformy uderzeniowe – wyjaśnił von Thadden.