Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił w środę pozew PZL-Świdnik wobec Inspektoratu Uzbrojenia MON w sprawie przetargu na śmigłowce. Wyrok jest nieprawomocny; strona powodowa może złożyć apelację.

PZL-Świdnik - który przegrał przetarg - wnosił w pozwie do MON o zamknięcie postępowania ws. śmigłowców bez wyboru oferty. Z powodu tajemnic zawartych w dokumentacji przetargowej sprawa toczyła się z wyłączeniem jawności. Dlatego sąd ogłosił w środę tylko samą sentencję wyroku. Kosztami sprawy obciążono stronę powodową.

Sędzia Małgorzata Sławińska powiedziała, że wobec faktu iż wszystkie dokumenty sprawy były niejawne, sąd zaniechał podania ustnych motywów wyroku. Sędzia dodała, że jego pisemne uzasadnienie będzie przygotowane jak najszybciej.

Obecny w sądzie prezes PZL-Świdnik Krzysztof Krystowski powiedział PAP, że trzeba poczekać na pisemne uzasadnienie, by przesądzić, czy będzie złożona apelacja. "Nie wiemy, czy to rozstrzygnięcie nastąpiło z powodów merytorycznych, czy też formalnych" - dodał.

Wyroku nie chciał komentować przedstawiciel Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa, która reprezentowała MON.

"Uważamy, że przepisy postępowania obligowały Inspektorat Uzbrojenia - a więc samego zamawiającego - do tego, aby zamknął postępowanie, ponieważ żadna ze złożonych ofert nie spełniała warunków" - mówił Krystowski w styczniu, gdy sprawa ruszała. Wyraził przekonanie, że wymagań nie spełniały nie tylko dwie oferty - PZL-Świdnik i PZL Mielec - odrzucone ze względów formalnych, ale także oferta Airbus Helicopters, zakwalifikowana do końcowego etapu postępowania.

"To nie jest kwestia polityczna, to jest kwestia prawna" - oceniał. "Widzimy dzisiaj, że nowe kierownictwo MON w sposób wyraźny dystansuje się od tych decyzji, bada, audytuje. Jeżeli MON doszłoby do przekonania, że to postępowanie musi być zamknięte - o czym my jesteśmy przekonani - to nasz wniosek stanie się bezprzedmiotowy i my go wycofamy" - mówił w styczniu Krystowski.

Jak przyznał Jarosław Piotrak, radca Prokuratorii Generalnej, strona pozwana wnosiła o oddalenie powództwa.

Jako interwenient uboczny do sprawy po stronie pozwanej przystąpiła firma Airbus Helicopters, której oferta została zakwalifikowana w przetargu do końcowego etapu testów praktycznych i negocjacji offsetowych.

W kwietniu ub.r. w przetargu na 50 wielozadaniowych śmigłowców dla wojska MON odrzuciło ze względów formalnych oferty PZL-Świdnik i AgustaWestland (śmigłowiec AW149) oraz PZL Mielec - własności amerykańskiej korporacji Sikorsky z maszyną Black Hawk. Do końcowego etapu i praktycznych prób resort zakwalifikował H225M (dawniej EC725) Caracal produkcji Airbus Helicopters. Podpisanie kontraktu, wartego ok. 13,3 mld zł, zależy od wyniku toczących się obecnie w resorcie gospodarki negocjacji offsetowych.

Decyzja MON wywołała protesty opozycji, związkowców i załóg zakładów w Mielcu i Świdniku, samorządów regionów, gdzie znajdują się zakłady, których oferty odrzucono. Poparcie dla tej decyzji wyrazili związkowcy z Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 w Łodzi, gdzie (obok zakładów w Radomiu i Dęblinie) Airbus Helicopters zapowiedział inwestycje i miejsca pracy.

PiS zawiadomiło prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przy przetargu, argumentując, że wymagania mogły preferować maszynę europejskiego koncernu. Posłowie PiS apelowali, by z podpisaniem umowy wstrzymać się do sformowania nowego rządu. Podobne stanowisko zajął SLD. Zastrzeżenia formułował prezydent Andrzej Duda.

Przegląd postępowań dotyczących zakupów, w tym przetargu na śmigłowce wielozadaniowe, był jedną z pierwszych decyzji obecnego kierownictwa MON. W listopadzie ub r. minister Antoni Macierewicz mówił, że w resorcie sprawdza, czy przetargu nie należy powtórzyć. "Dokumenty, które poznałem jako poseł, wskazywały, że to postępowanie trzeba unieważnić i rozpocząć je od nowa" - mówił szef MON.(PAP)