Rebelianci odmówili uznania legalności uznawanego przez wspólnotę międzynarodową prezydenta Hadiego.

Jak oświadczył minister na konferencji prasowej nadawanej na żywo w telewizji Al-Arabija, Huti naciskają na utworzenie nowego rządu, który umożliwiłby im udział we władzy. "Rokowania są stratą czasu i są jedynie wykorzystywane w celu zgromadzenia sił" przez szyickie milicje - ocenił szef jemeńskiej dyplomacji.

Od 10 kwietnia w kraju obowiązuje rozejm, który jest względnie przestrzegany. Jest on wynikiem intensywnych konsultacji prowadzonych w Sanie, opanowanej przez Huti, oraz w Rijadzie, stolicy Arabii Saudyjskiej, która dowodzi sunnicką koalicją prowadzącą w Jemenie interwencję wojskową.

Celem negocjacji pokojowych jest porozumienie, które położy kres obecnemu konfliktowi, i wszczęcie dialogu politycznego z udziałem wszystkich zainteresowanych stron, a także wdrożenie rezolucji ONZ nr 2216. Stanowi ona przede wszystkim, że rebelianci Huti wycofają się z zajętych terytoriów.

Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 roku, kiedy społeczna rewolta położyła kres wieloletnim dyktatorskim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Salaha. Tylko południowa część kraju wraz z Adenem podlega uznawanemu przez wspólnotę międzynarodową i popieranemu przez Rijad rządowi. Jego władza jest jednak w znacznej mierze iluzoryczna, co wykorzystują aktywne na południu i częściowo wschodzie kraju dżihadystyczne Państwo Islamskie oraz Al-Kaida.

Sunnicka koalicja arabska zwalcza od marca 2015 roku wspieranych przez Iran szyickich rebeliantów Huti, kontrolujących Sanę oraz rozległe terytoria na północy i zachodzie kraju. Rijad dąży do przywrócenia w pełni do władzy prezydenta Hadiego.

Poprzednia sesja prowadzonych pod egidą ONZ negocjacji między rządem a rebeliantami miała miejsce w Szwajcarii w grudniu ub. roku. (PAP)

cyk/ mc/