W ostatnich dniach wybuchł kolejny skandal dopingowy. Wielu sportowców, głównie rosyjskich, z różnych dyscyplin miało pozytywny wynik testu antydopingowego, gdyż w ich organizmie wykryto niedozwolony od stycznia specyfik o nazwie meldonium. Ziółkowski zdradził, że sam miał styczność z tym środkiem.
"Słyszałem o tym leku wcześniej, nawet miałem z nim kontakt, będąc w 2004 roku na Białorusi. Nam zostało wówczas wytłumaczone, że jest to lek, który wspomaga pracę mięśnia sercowego i absorpcję innych środków, które z tym lekiem są jednocześnie podawane. U mnie się on specjalnie nie przyjął" – powiedział PAP mistrz olimpijski (2000) i dwukrotny świata (2001, 2005).
Jego zdaniem fakt, że najnowsza afera dopingowa dotyczy głównie sportowców rosyjskich nie zaskakuje.
"Rosja to jest stan umysłu i to jest całkowicie inny kraj. My nie jesteśmy w stanie z punktu widzenia Europejczyka, Polaka w stu procentach oceniać tego, co tam się dzieje. Preparat, o którym teraz się mówi, jest bardzo popularny na Wschodzie. Jest też często używany przez zawodników. Sądzę, że afery związane z tym akurat środkiem będą jeszcze długo słyszane" – tłumaczył Ziółkowski.
Przypomniał też wszystkie procedury, jakie narzuca sportowcom Światowa Agencja Antydopingowa (WADA).
"Każdy zawodnik, który jest brany pod uwagę przez WADA, jeśli chodzi o badania antydopingowe, ma obowiązek co trzy miesiące składać raport, gdzie w tym czasie będzie, tzw. whereabouts. Wszystkie zmiany muszą być zgłaszane pod rygorem uznania nas za przestępców dopingowych. Poza tym co roku lista substancji i metod zabronionych przez WADA jest aktualizowana i o tym informację dostajemy z wielu źródeł. Po pierwsze z WADA, potem - w przypadku lekkoatletów - z IAAF, po trzecie z polskiego związku i jeszcze od własnego menedżera" - wyliczył.
Dlatego też uważa za mało realne tłumaczenie Szarapowej, która na specjalnie zorganizowanej w Los Angeles konferencji prasowej tłumaczyła, że nie przeczytała maila z tenisowej federacji, gdzie była informacja, iż od 1 stycznia tego roku meldonium jest zakazane.
"Myślę, że w przypadku Szarapowej jest tak duży sztab ludzi, którzy pracują na wielką gwiazdę sportu, że ona nie zajmuje się pakowaniem własnej torby na turniej tenisowy, a na pewno nie zajmuje się czytaniem maili odnośnie wspomagania. Jeśli mówimy o tak wielkich pieniądzach, biznesie i profesjonalizmie, nie ma takiej opcji, by ona musiała się tym osobiście zajmować. Od tego ma ludzi" – uważa Ziółkowski, który obecnie przygotowania do igrzysk w Rio de Janeiro łaczy z wykonywaniem mandatu posła.