Koalicja pod przewodnictwem Amerykanów przeprowadziła 30 nalotów na cele dżihadystów w Iraku i Syrii. Według źródeł wojskowych, w Iraku zniszczono 45 stanowiska bojowe, a także budynki i samochody, należące do Państwa Islamskiego. Zbombardowano okolice Hawija w prowincji Kirkuk.

Z dżihadystami walczą tam bojownicy kurdyjscy, którzy chcą wyprzeć ich z tego, bogatego w ropę, terenu. Kurdowie zdobyli wzgórza al-Gurra na zachód od miasta Kirkuk.
W Syrii samoloty koalicji zbombardowały okolice Palmiry i Deir ez-Zor.


Stacja FoxNews podaje, że Rosjanie mieli zażądać od Stanów Zjednoczonych natychmiastowego wycofania samolotów z Syrii.

Wcześniej Rada Federacji, wyższa izba rosyjskiego parlamentu zgodziła się na użycie sił zbrojnych w Syrii. Wniosek złożył prezydent Władimir Putin.

Moskwa twierdzi, że jest jedynym państwem, które ma prawo udziału w operacjach wojskowych na terenie Syrii. Rosjanie powołują się na wniosek prezydenta Baszara al-Assada, który oficjalnie poprosił Władimira Putina o pomoc wojskową. W opinii rosyjskich polityków, żaden inny kraj nie został o takie wsparcie poproszony. Moskwa zapewnia, że nie ma mowy o operacji lądowej, a rosyjskie wojsko w Syrii będzie tylko dokonywać nalotów.