Na greckiej wypsie Lesbos doszło do kolejnych starć imigrantów z policją. Burmistrz Lesbos grozi, że jeśli natychmiast nie dojdzie do ewakuacji imigrantów, nie otworzy punktów wyborczych 20 września. Rano na wyspę przybyły specjalne oddziały policyji i straży przybrzeżnej.

Lesbos zamieniło się w wielkie obozowisko. Setki namiotów rozłożone są na drogach, w parkach i w porcie. Tysiące ludzi śpi na ziemii. Lokalne władze nie są w stanie policzyć wszystkich imigrantów, bo wciąż przybywają nowi. Ich liczbę szacuje się na prawie 20 tysięcy.

Rano prom „Eletherios Venizelos” przewożący imigrantów do Pireusu, nie był w stanie odpłynąć, bo nie można było zarejestrować uchodźców, a co za tym idzie - wystawić im biletów. Do tej pory na wyspie zarejstrowano 10 tysięcy osób. Kilka tysięcy tłoczy się w miejscu, gdzie odbywa się ich spis. Panuje tam napięta atmosfera. Co kilka godzin dochodzi do konfliktów między imigrantami, którzy biją się między sobą o miejsce w kolejce.

Wczoraj wieczorem doszło do kolejnych starć z policją, kiedy grupa pięciuset niezarejestrowanych jeszcze Afgańczyków wtargnęła na prom do Aten. Cztery osoby zostały ranne. Na Lesbos gdzie mieszka na stałe 85 tysięcy osób, od początku roku przybyło ponad 100 tysięcy uchodźców.