- Gdyby ówczesny szef dyplomacji zaprosił ówczesnego ministra finansów do domu na ośmiorniczki za 28 zł, nie byłoby problemu - mówił na antenie TOK FM Tomasz Lis.

- Nie bądźmy hipokrytami. Każdy z nas jest czasami w restauracji i każdy z nas wie, że nawet w dobrej restauracji za 300 złotych można i napić się wina i zjeść nasycając wszelkie zmysły smakowe. Jeśli dwóch panów wychodzi i rachunek opieka na 1600 zł to znaczy, że jedziemy na całego. To znaczy, że z tym groszem publicznym się nie liczą i jest w tym, niestety, pewna ostentacja. Jeśli ktoś wydaje swoje - no problem. Ale jeśli ktoś wydaje publiczne i ma tak szeroki gest, a zgaduję - nie miałby takiego gdyby płacił ze swoich, to to jest kompromitujące - ocenił dziennikarz.

Prowadzący audycję Tomasz Wołek mówił, że uwiecznione na nagraniach z afery podsłuchowej ośmiorniczki stały się symbolem alienacji władzy. Przekonywał, że sam kupił mrożone ośmiornice w cenie 28 zł za kilogram. I w tej cenie, jak mówił, trudno mówić o towarze luksusowym.