Szybki szturm na terrorystę - tak według generała Romana Polki powinna zakończyć się sprawa zakładników w Sydney. Tymczasem australijska policja jest przygotowana na długie oblężenie kawiarni w centrum Sydney, gdzie uzbrojony mężczyzna od kilkunastu godzin przetrzymuje zakładników. Jak tłumaczą policjanci, ich priorytetem jest, by w incydencie nie ucierpieli niewinni ludzie.

Były komandos generał Roman Polko uważa, że inaczej postąpiliby amerykańscy antyterroryści, którzy mają więcej doświadczenia niż australijscy. "W takiej demokracji jak amerykańska by był już dawno odstrzelony i incydent zostałby zamknięty" - powiedział Polko. Dodał, że ważne jest jednak rozpoczęcie negocjacji z napastnikiem, które mogą doprowadzić do uwolnienia zakładników.

Według nieoficjalnych policyjnych źródeł, napastnik to imigrant z Iranu, skazany wcześniej za napaść na tle seksualnym. Miał też wysyłać listy z pogróżkami do rodzin australijskich żołnierzy, którzy zginęli w trakcie zagranicznych misji. Zdaniem generała Romana Polki mało prawdopodobne jest, żeby napastnik miał wspólników.

- Tu z dużą dozą prawdopodobieństwa można mówić, że jest to tak zwany samotny wilk, który skażony ideologią Państwa Islamskiego postanowił zostać bohaterem tej struktury - dodał Polko.

Dramat zakładników w Sydney zaczął się około 9:00 rano czasu lokalnego. Centrum największego miasta Australii jest pełne policji. Okolicznych mieszkańców ewakuowano bądź nakazano im pozostanie w domach.

Australia jest bliskim sojusznikiem Stanów Zjednoczonych i aktywnie angażuje się w działania przeciw islamskiemu terroryzmowi. W kraju mieszka około pół miliona muzułmanów. Ich oficjalni przedstawiciele potępili atak. Jakiś czas temu w Australii podniesiono stopień zagrożenia terrorystycznego.