Wcześniej podano, że napastnik to irański uchodźca Man Haron Moris, który otrzymał w Australii azyl polityczny. Według nieoficjalnych źródeł policyjnych, mężczyzna niedawno usłyszał zarzut napaści na tle seksualnym. Miał też wysyłać listy z pogróżkami do rodzin australijskich żołnierzy, którzy zginęli w trakcie zagranicznych misji. Podaje się za islamskiego duchownego. W rozmowach z negocjatorami kazał nazywać się "bratem".
Nie jest jasne, ile osób było przetrzymywanych. Według różnych źródeł - od dziesięciu do czterdziestu. Terrorysta miał zażądać dostarczenia mu flagi organizacji Państwo Islamskie oraz umożliwienia rozmowy z premierem Australii Tonym Abbottem.
Na zdjęciach, które publikowały media, było widać mężczyznę z czarną opaską na głowie. Na jednym ze zdjęć dwóch zakładników, stojących przy oknie, trzymało czarną flagę z arabskim napisem "Allah jest wielki".
Dramat zakładników w Sydney zaczął się około 9:00 rano czasu lokalnego, czyli o 23:00 naszego. Trwał więc ponad 16 godzin.
Premier Tony Abbott na konferencji prasowej w Canberrze zapewniał, że jego kraj nie ugnie się pod żądaniami terrorystów. "Istotą przemocy motywowanej politycznie jest tak przestraszyć ludzi, by przestali być sobą. Australijczycy to spokojne, otwarte i hojne społeczeństwo. I nic nie jest w stanie tego zmienić. Dlatego dziś apeluję do wszystkich obywateli, aby żyli i pracowali jak zwykle" - powiedział Tony Abbott.
Australia jest bliskim sojusznikiem Stanów Zjednoczonych i aktywnie angażuje się w działania przeciw islamskiemu terroryzmowi. W kraju mieszka około pół miliona muzułmanów. Ich oficjalni przedstawiciele potępili atak. Jakiś czas temu w Australii podniesiono stopień zagrożenia terrorystycznego.