Rosyjska armia wciąż szkoli i wyposaża separatystów we wschodniej Ukrainie.

Główny dowódca sił NATO w Europie generał Philip M. Breedlove powiedział dziennikarzom podczas wizyty w Pentagonie, że wszystko wskazuje na to, iż Moskwa dąży do stworzenia w Donbasie enklawy, która na trwałe pozostanie poza kontrolą Kijowa. O sprawie pisze "New York Times".

"Obecna sytuacja zmierza do zamrożenia konfliktu" - powiedział Breedlove. Według niego, można zaobserwować proces utrwalenia granicy między Donbasem i pozostałymi ukraińskimi regionami, przy jednoczesnym rozszczelnieniu linii demarkacyjnej między Rosją i Ukrainą. "Granica rosyjsko - ukraińska jest szeroko otwarta. Jest zupełnie dziurawa. Rosyjski sprzęt i zaopatrzenie dla separatystów jest przez nią transportowany bez żadnych przeszkód" - powiedział Breedlove.

Władze w Moskwie twierdzą, że nie wysyłają wojsk na Ukrainę. Jednak, według dowódcy NATO, wciąż stacjonuje tam od 250 do 300 rosyjskich żołnierzy. "To nie są formacje bojowe, lecz specjaliści, którzy szkolą i wyposażają separatystów" - oświadczył Philip M. Breedlove.

Moskwa uznała wyniki wyborów, przeprowadzone przez samozwańcze władze Donbasu. "New York Times" zwraca uwagę, że Kreml działa według podobnej strategii, jak w 2008 roku, po ataku na Gruzję. W wyniku tamtej wojny od Gruzji odłączyły się prowincje Abchazja i Osetia Południowa, które ogłosiły autonomię. Ich samozwańcze władze są wspierane przez Rosję.