Prokuratura oraz członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych wracają do Topolowa. Wczoraj rozbił się tam samolot. W wypadku zginęło 11 osób, jedna osoba przeżyła i znajduje się w szpitalu.

Samolot runął na ziemie wczoraj po godzinie 16:00. Jedną z pierwszych osób, które dotarły na miejsce katastrofy był pan Roman Kozioł. Mówił, że nie było możliwości uratowania większej liczby osób. Wraz z synem dobiegł do płonącego wraku. Buchające płomienie uniemożliwiły jednak zbliżenie się do samolotu.

Na razie za wcześnie jeszcze aby mówić o przyczynach katastrofy. Według jednej z hipotez samolot mógł być przeciążony. Maszyna typu Piper Navajo zabiera do 10 osób. Tymczasem na pokładzie było ich 12. Trzeba też wziąć pod uwagę ciężar spadochronów. Mogło też dojść do przegrzania i spadku mocy silników. Śledczy będą też badać okoliczności wypadku pod kątem błędu pilota, lub niewłaściwego działania kontroli lotów z lotniska w Rudnikach.