Nie mam żalu do panów Kamińskiego i Kaczmarka. Coraz bardziej dociera do mnie świadomość tego, że oni również byli swego rodzaju pionkami w machinie, znacznie bardziej złożonej niż nam się wydaje. To są bardzo groźni i mocni ludzie. Po dzisiejszym dniu myślę, że stare lata spędzę za granicą – tak Bogusław Seredyński, były prezes Wydawnictw Naukowo-Technicznych, który w 2009 r. padł ofiarą prowokacji CBA, komentował w programie „Dziś wieczorem” brak zgody Sejmu na uchylenie immunitetu Mariuszowi Kamińskiemu.

Prezes Wydawnictw Naukowo-Technicznych Bogusław Seredyński został zatrzymany przez CBA we wrześniu 2009 roku, razem z Weroniką Marczuk. Po kilku latach prokuratura umorzyła sprawę, a sąd uznał, że Seredyńskiego spotkały za sprawą CBA rzeczy „upokarzające, złe i niegodziwe”. Początkowo przyznano mu blisko pół miliona zł odszkodowania. Jednak po apelacji prokuratury obniżono zadośćuczynienie do kwoty 190 tys. zł.

– Mam bardzo wiele powodów, aby się negatywnie wypowiadać zarówno o prokuraturze, jak i o wymiarze sprawiedliwości. Zdecydowanie czuję się ofiarą państwa. Uważam, że to pewien system kierowany przez żądnych władzy polityków spowodował takie błędy, jak w odniesieniu do mojej osoby, Weroniki i wielu innych osób, które po drodze skrzywdzono. Moja kariera, budowana przez wiele lat legła w gruzach. Tak samo jako wydawnictwo – mówił Seredyński.

Były prezes WNT przyznał, że czuł się jak bohater głośnego filmu „Układ zamknięty” . – Jeśli ktoś chce wiedzieć, jak się czułem, niech obejrzy ten film. Gdy ja go zobaczyłem, poczułem swoiste deja vu. Skutek tych wydarzeń ciągnie się do dzisiaj. Nie mam stałej pracy, a wiem, że jestem fachowcem. Nie mam rodziców, którzy w dość dramatycznych okolicznościach zmarli zaraz po moim zatrzymaniu – mówił Seredyński. I dodał: – Moja mama poszła do sklepiku, zaraz po tymm jak mnie aresztowali. I usłyszała: miał być taki dobry, uczciwy, a okazał się złodziejem i łapówkarzem. Mama wróciła do domu, położyła się i już nie wstała. Wkrótce potem zmarł ojciec. Rozsypał się także mój związek.

Pytany, czy chciałby się spotkać z Tomaszem Kaczmarkiem (rozpracowującym w 2009 r. prezesa jako agent pod przykryciem) i Mariuszem Kamińskim, powiedział, że wolałby tego nie robić, bo dzieli go z nimi zbyt dużo. – Nie mam żalu do panów Kamińskiego i Kaczmarka. Coraz bardziej dociera do mnie świadomość tego, że oni również byli swego rodzaju pionkami w machinie, znacznie bardziej złożonej niż nam się wydaje. To są bardzo groźni i mocni ludzie. Po dzisiejszym dniu myślę, że stare lata spędzę za granicą – dodał.