Część mieszkańców anektowanego Krymu też chciałaby wybierać prezydenta Ukrainy. Nie wykluczone, że jutro w dniu wyborów przekroczą rosyjsko - ukraińską granicę, aby oddać swój głos.

W Symferopolu, stolicy separatystycznej autonomii Krymu niewiele mówi się na temat niedzielnych wyborów prezydenta Ukrainy. Za to w centrum miasta, obok pomnika Lenina wciąż wiszą plakaty z hasłami: „Kijów to junta” i „USA wspierają faszystów”.

Jednak część mieszkańców anektowanego półwyspu twierdzi, że chciałoby wziąć udział w ukraińskich wyborach. „Sądzę, że takich osób jest dość dużo. Wielu ludzi uważa, że wybory przyniosą zmiany, że może jak na Ukrainie wybiorą prezydenta, to będzie normalnie” - opowiadają Polskiemu Radiu mieszkańcy Symferopola.

Zgodnie z ukraińskim prawem, które nie uznaje rosyjskiej aneksji - każdy mieszkaniec Krymu ma prawo wziąć udział w wyborach prezydenta Ukrainy. Jednak aby oddać swój głos, wszyscy chętni będą musieli przekroczyć rosyjsko - ukraińską granicę.