Zwycięstwo kandydata PiS w wyborach na Podkarpaciu nie jest niespodzianką - zgodnie oceniają eksperci, z którymi rozmawiało Polskie Radio.

W wyborach uzupełniających do Senatu wygrał Zdzisław Pupa zdobywając blisko 61 procent głosów. Na drugim miejscu znalazł się wspólny kandydat PO i PSL Mariusz Kawa, na którego głos oddało 21 procent wyborców. Kazimierz Ziobro z Solidarnej Polski zdobył 11 procent głosów.

Zdaniem profesora Andrzeja Rycharda, ta wygrana podkreśla dominację PiS-u w tym regionie. "Czy to się przełoży na jakiś ostateczny rezultat w wyborach parlamentarnych? To jeszcze trudno powiedzieć, bo ten trend może się jeszcze odwrócić. Jednak z każdym takim kamyczkiem będzie coraz trudniej" - ocenia socjolog.
Profesor Andrzej Rychard dodaje, że wynik wyborów pokazuje także rozkład sił po prawej stronie sceny politycznej. "To pokazuje, że po tej stronie sceny politycznej jednak PiS jest siłą dominującą i jakiekolwiek nowe inicjatywy polityczne w Polsce bardzo trudno się przebijają" - ocenia komentator.

Porażka na Podkarpaciu może być szczególnie bolesna dla PSL-u. Profesor Andrzej Rychard mówi, że już od pewnego czasu widać powolne przejmowanie tej części elektoratu przez PiS.

Z kolei zdaniem doktora Norberta Maliszewskiego, w tym regionie Polski sukcesu Prawa i Sprawiedliwości należało się spodziewać. To lokalny pojedynek, w którym zgodnie z oczekiwaniami 60 procent głosów zdobył kandydat PiS-u. Poprzednio w wyborach w 2011 miał 50 procent poparcia. "Tak więc, nie przesadzajmy jeżeli chodzi o sukces PiS-u. Widać jednak, że na tak zwanej wojnie na prawicy traci kandydat koalicji PO-PSL. To on był tutaj największym przegranym" - ocenia politolog.

Ekspert uważa, że PiS zapewne wykorzysta ten sukces w prowadzeniu kolejnych kampanii. "Podkarpacie nie jest Polską w pigułce, to bastion Prawa i Sprawiedliwości. Przegrana Platformy jest więc zgodna z oczekiwaniami, aczkolwiek to dobra okazja dla partii Jarosława Kaczyńskiego, aby odtrąbić trzeci już z kolei sukces" - mówi ekspert.

Według politologa, niedzielne wybory pokazały rozkład sympatii wyborców po prawej stronie sceny politycznej. "Jeśli PiS jest na fali, to Solidarna Polska będzie w dołku i to wyraźnym. Nawet różnego rodzaju zabiegi socjotechniczne, jak podstawienie kandydata ze znanym nazwiskiem tutaj niewiele daje" - mówi.

W głosowaniu na Podkarpaciu wzięło udział niewielu wyborców. Do urn w pięciu podkarpackich powiatach, w których odbywały się wybory, poszło zaledwie niecałe 16 procent uprawnionych.

Senatora wybierali mieszkańcy pięciu powiatów: strzyżowskiego, kolbuszowskiego, dębickiego, ropczycko-sędziszowskiego oraz mieleckiego. Uprawnionych do głosowania było 375 tysięcy osób.

Wybory trzeba było rozpisać, bo dotychczasowy senator Władysław Ortyl z PiS-u został marszałkiem województwa podkarpackiego.