Brazylijczyk David Miranda wracał wczoraj do domu, gdy policja zatrzymała go na lotnisku Heathrow. Odebrała mu telefon, laptop, aparat fotograficzny, a nawet... konsolę do gier. „Nie zadali mu ani jedno pytania związanego z terroryzmem. Cały dzień pytali o moją działalność dziennikarską” - mówił BBC Greenwald.
Wszystko to możliwe jest na mocy kontrowersyjnej ustawy z 2000 roku. Obowiązuje ona tylko na lotniskach i daje policji prawo do przesłuchiwania, przeszukania, a wreszcie zatrzymania każdego. Policjanci mogą to zrobić bez żadnego formalnego pretekstu. Maksymalny czas przetrzymania bez postawienia zarzutów to 9 godzin. I tyle na lotnisku musiał spędzić Miranda.
Swoje zaniepokojenie wyraził już szef komisji spraw wewnętrznych Keith Vaz. „Skargi złożyli i Greenwald i brazylijski rząd. Zaniepokoliło ich użycie prawa antyterrorystycznego w sprawie, która nie wydaje się łączyć z terroryzmem. Trzeba to wyjaśnić” - oświadczył Vaz.
W ostre tony uderzył też Widney Brown, wysoko postawiony działacz Amnesty International. Uważa on, że zatrzymanie akurat Mirandy nie jest przypadkiem. Nazwał je bezprawnym. „ Jedyny możliwy motyw tego zatrzymania to zastraszenie jego i jego partnera, dziennikarza Guardiana Glenna Greewalda za rolę jaką ten odegrał analizując dane opublikowane przez EdwardaSnowdena” - oświadczył Brown.
Co na to policja? Wydała tylko lakoniczny komunikat, w którym nie podaje przyczyn zatrzymania.