Wielokrotnie próbowano ich zmusić do milczenia, grożono konsekwencjami prawnymi i zastraszano. Dziennikarze, którzy zdecydowali się opublikować rewelacje przekazane przez Edwarda Snowdena, jak sami mówią - byli poddawani dużej presji. Nie mają jednak wątpliwości, że warto było ujawnić amerykański program podsłuchiwania Europejczyków, bo jest on elementem dużo szerszej działalności wywiadowczej.

Dziś w komisji swobód obywatelskich Parlamentu Europejskiego, która prowadzi śledztwo w tej sprawie, odbyło się pierwsze przesłuchanie.

Skala szpiegostwa jest dziś większa niż nam się wydaje - przekonywali dziennikarze na dzisiejszym posiedzeniu. "Dawniej szpiegowano tylko jasno określone cele, dziś dzięki współpracy rządów i korporacji internetowych dane przechwytywane są masowo" - powiedział Alan Rusbridger, redaktor naczelny gazety "The Gurdian".

Jacob Applebaum, amerykański dziennikarz śledczy, podkreślał, że Stany Zjednoczone korzystają dziś z wielu, jeszcze nie ujawnionych systemów inwigilacji pod przykrywką walki z terroryzmem. Ich celem są głównie osoby, które nie mają nic wspólnego z działalnością terrorystyczną i to jest bardzo niepokojące. Ale nieczyste sumienie mają także europejskie rządy, co zdaniem Jacquesa Follorou z dziennika "Le Monde", jest głównym powodem ograniczonej reakcji unijnych krajów na amerykański skandal. "To trochę taka zabawa w chowanego, politycy udają oburzonych, ale tak naprawdę wiedzą, że taka jest rzeczywistość i że ta tajna wojna o informacje będzie trwać" - powiedział Follorou. Dlatego właśnie jego zdaniem wielkie nadzieje pokładane są dziś w Parlamencie Europejskim, jako jedynej instytucji, która może stanąć w obronie europejskich obywateli, w tym dziennikarzy.