Koreański samolot, który w sobotę rozbił się na lotnisku w San Francisco podchodził do lądowania za nisko i za wolno. Takie są wstępne ustalenia śledztwa w sprawie okoliczności i przyczyn wypadu, w którym zginęły 2 osoby a ponad 180 zostało rannych.

Przebieg wypadku zarejestrował kamerą wideo Amerykanin, który znajdował się po drugiej stronie zatoki San Francisco. Na dramatycznym filmie widać, że południowokoreański Boeing 777 podchodząc do lądowania znajduje się za nisko nad wodą. „Patrzcie na niego. Ma nos w górze. O mój Boże. To wypadek. O mój Boże!" - krzyczeli świadkowie.

Szefowa amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Transportu Debora Hesrman potwierdziła, że koreańska maszyna zbyt szybko obniżała wysokość i miała za małą prędkość „Wezwanie jednego z członków załogi by zwiększyć prędkość miało miejsce 7 sekund przed uderzeniem” - stwierdziła podczas konferencji prasowej.

Nagranie z kokpitu wskazuje na pojawienie się automatycznych drgań kolumny sterowej, co jest poważnym ostrzeżeniem dla pilota. Półtorej sekundy przed uderzeniem w ziemię podjął on decyzję o przerwaniu lądowania i odejściu na drugie okrążenie. Mimo, że silniki zareagowały właściwie, na uniknięcie katastrofy było już za późno. Tył Boeinga zahaczył o skalny nasyp poprzedzającym pas startowy. Od samolotu oderwał się ogon, odpadł silnik oraz koła, na pokładzie wybuchł pożar. Śledczy analizują w jakim stopniu do wypadku przyczynił się remont radiolatarni ścieżki podejścia, przez co urządzenie to było wyłączone.

W wypadku zginęły dwie uczennice z Chin, które leciały do USA na obóz językowy.

182 osoby trafiły do szpitali, gdzie pozostaje 19 z nich. Większość rannych miała złamania kończyn, obrażenia brzucha i głowy, urazy kręgosłupa. Stan 6 osób lekarze określają jako ciężki.