Stanisław M. to były zastępca dyrektora zakładu logistyki materiałowej Jastrzębskiej Spółki Węglowej. Katowicka prokuratura twierdzi, że śledczym pierwszy raz udało się złamać zmowę milczenia panującą wśród górniczych notabli. Wcześniej, jeśli ktoś już przyznawał się do korupcji w tej branży, byli to biznesmeni wręczający łapówki. A Stanisław M. po prostu przyznał się, ujawnił nazwiska i wskazał, za co wręczali łapówki.
- Na podstawie jego zeznań oskarżyliśmy o korupcję 11 właścicieli bądź dyrektorów firm współpracujących z Jastrzębską Spółką Węglową. Wręczyli oni Stanisławowi M. ponad 370 tys. zł - przekonuje prokurator Leszek Goławski, rzecznik prasowy Wydziału do Walki z Korupcją i Przestępczością Zorganizowaną Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach.
Według mecenasa Henryka Wcisły, obrońcy jednego z oskarżonych przedsiębiorców, sprawa nie jest tak jednoznaczna i oczywista. - Bo motywy, dla których Stanisław M. przyznał się do korupcji, są dla mnie wielce zagadkowe. A to, że został skazany, wcale nie oznacza, iż to mój klient dawał mu pieniądze. Prokuratura będzie to musiała dopiero udowodnić - mówi nam Wcisło. Stanisław M. nie pracuje w JSW, poszedł na emeryturę. W branży górniczej traktowany jest jak zadżumiony.