Kitesurfer Jan Lisewski, który tydzień temu podjął nieudaną próbę przepłynięcia na desce Morza Czerwonego powrócił w piątek do Gdańska. Podziękował wszystkim, którzy byli zaangażowali w jego dwudniową akcję ratowniczą.

42-letni gdańszczanin 2 marca zamierzał pokonać bez żadnej asysty dystans ponad 200 kilometrów od brzegu egipskiego do Duby w Arabii Saudyjskiej. Z powodu ustania wiatru wyczyn musiał przerwać niedaleko celu. Na morzu spędził dwie noce. Z wody podjęła go po 40 godzinach saudyjska jednostka ratownicza. W akcji poszukiwania Polaka uczestniczyło m.in. 16 łodzi i statków oraz dwa helikoptery.

"Chciałbym bardzo podziękować rządowi Arabii Saudyjskiej, jak również polskiemu, MSZ, konsulom, przyjaciołom, po prostu wszystkim zaangażowanym ludziom, którzy mnie wspierali" - powiedział Lisewski dziennikarzom po wylądowaniu na lotnisku w Gdańsku-Rębiechowie.

Medalista mistrzostw Polski w kitesurfingu nie chciał odpowiadać na żadne pytania mówiąc, że na razie chce spędzić czas z rodziną i przyjaciółmi. "Potem przyjdzie pora na wywiady" - zaznaczył.

Potwierdził, że w piątek będzie na rozpoczynających się w Gdyni 14. Ogólnopolskich Spotkaniach Podróżników, Żeglarzy i Alpinistów - Kolosy. Lisewski już wcześniej był zapowiadany jako uczestnik spotkań. Jego wystąpienie ma dotyczyć przepłynięcia w lipcu ub. roku, w ciągu 13 godzin bez żadnej asysty na desce kitesurfingowej, trasy ze Świnoujścia do Ystad w Szwecji.