Była premier Ukrainy Julia Tymoszenko oświadczyła, że nie zaprzestanie walki o przyszłość swego państwa mimo decyzji sądu apelacyjnego, który w piątek utrzymał w mocy wydany na nią wyrok siedmiu lat więzienia.

"Gdziekolwiek bym była - na wolności, czy za kratami - całe moje życie będzie poświęcone temu, by zmienić ten zły bieg historii i zwrócić każdemu Ukraińcowi wiarę w siebie i w swoje państwo. Ani na chwilę nie zaprzestanę walki i razem odniesiemy zwycięstwo" - napisała Tymoszenko w liście do rodaków opublikowanym na stronie internetowej jej partii Batkiwszczyna (Ojczyzna).

Zdaniem tego ugrupowania werdykt sądu apelacyjnego oznacza, że Wiktor Janukowycz przestał być prezydentem Ukrainy. Batkiwszczyna uznała, że o utrzymaniu w mocy wyroku siedmiu lat więzienia dla jej przywódczyni orzekły "marionetki".

"Decyzja marionetek w sędziowskich togach (...) jest wyzwaniem dla Ukrainy i dla całego cywilizowanego świata. (...) Demokratyczne prawa i wolności oraz zasady praworządności nie znaczą nic wobec tępej, zwierzęcej chęci zemsty, którą Janukowycz żywi wobec swego silniejszego oponenta politycznego" - czytamy w oświadczeniu Batkiwszczyny.

"Po tej decyzji Janukowycz przestał być prezydentem i przeistoczył się w dyktatora, stojącego na czele kryminalnego reżimu" - podkreśliła partia byłej premier.

Piątkowa rozprawa apelacyjna toczyła się przy pustej sali; nie uczestniczyła w niej ani Tymoszenko, ani jej adwokaci. Dzień wcześniej była premier oświadczyła, że nie będzie brała udziału w "farsie" w sądzie, w którym nie może liczyć na sprawiedliwy wyrok.

"Nie widzę konieczności dalszego uczestniczenia w farsie, z którą mamy do czynienia w ukraińskich sądach. Nie będę szukać w nich prawdy, bo tam jej nie ma. Jeśli chcą, niech sami bawią się w swoją krzyworządność, ukazując światu brak moralności i zdradliwość" - informowała Tymoszenko w czwartek za pośrednictwem służb prasowych swej partii.

Była premier została skazana w październiku

Prócz wyroku siedmiu lat więzienia Tymoszenko otrzymała trzyletni zakaz zajmowania stanowisk państwowych oraz została zobowiązana do wypłacenia państwowej firmie paliwowej Naftohaz Ukrainy odszkodowania w wysokości 1,5 mld hrywien (ok. 600 mln złotych). Według sądu była to wartość strat, które poniósł Naftohaz w wyniku zawarcia przez Tymoszenko niekorzystnych umów gazowych z Rosją.

Wyrok więzienia dla opozycyjnej polityk poważnie zachwiał stosunkami między Ukrainą a UE, która uznała, że władze ukraińskie mają wybiórczy stosunek do prawa. Sprawa ta była jedną z przyczyn zmian w porządku obrad szczytu Ukraina-UE, który odbył się w poniedziałek w Kijowie. Zamiast oczekiwanego parafowania negocjowanej od kilku lat ukraińsko-unijnej umowy stowarzyszeniowej doszło tam jedynie do ogłoszenia końca rozmów w sprawie tego porozumienia.

Tymoszenko pozostanie w areszcie

Choć wyrok na Tymoszenko w piątek stał się prawomocny, pozostanie ona na razie w areszcie śledczym w Kijowie, w którym przebywa od początku sierpnia. Przyczyną jest decyzja o jej powtórnym aresztowaniu, wydana 8 grudnia przez sąd na wniosek Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Służba ta prowadzi śledztwo w sprawie przestępstw, które Tymoszenko miała popełnić, kierując w latach 90. firmą Jednolite Systemy Energetyczne Ukrainy (JSEU).

Po ogłoszeniu wyroku skazującego ukraińscy obrońcy praw człowieka twierdzili, że w kraju nie ma więzienia, w którym Tymoszenko mogłaby odbywać karę. Żadna z istniejących placówek więziennych na Ukrainie nie jest przystosowana do przyjęcia osoby, która pełniła funkcje dające jej dostęp do największych tajemnic państwowych - wyjaśniano.

Tymoszenko uważa, że wyrok na nią zapadł z inspiracji otoczenia prezydenta Janukowycza, z którym konkurowała w zwycięskich dla niego wyborach prezydenckich na początku ubiegłego roku.