Prokuratura wznowi śledztwo w sprawie posiadania narkotyków przez Krzysztofa Piesiewicza z chwilą wygaśnięcia jego immunitetu senatorskiego. Zamierza postawić mu zarzuty, ale nie przesądza, czy skieruje akt oskarżenia.

"Wezwiemy podejrzanego na przesłuchanie, by usłyszeć jego wyjaśnienia; ponadto będzie miał prawo do składania własnych wniosków dowodowych" - powiedział w środę PAP wiceszef Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga Mariusz Piłat. Podkreślił, że zdarza się, że takie czynności czasem nie dają podstaw do kierowania aktu oskarżenia, choć - jak zaznaczył - materiały sprawy obecnie pozwalałaby na to.

We wtorek Piesiewicz ogłosił, że rezygnuje z kandydowania do Senatu. Oznacza to, że z chwilą zaprzysiężenia nowo wybranych senatorów, wygasa jego mandat i co za tym idzie immunitet. Nieuchylenie przez Senat immunitetu Piesiewicza w lutym 2010 r. było przyczyną umorzenia śledztwa wobec senatora w marcu 2010 r. Już wtedy prokuratura zapowiadała wznowienie go w momencie, gdy immunitet wygaśnie.

Prokurator prowadzący śledztwo ws. Piesiewicza Józef Gacek mówił, że z ekspertyz wykonanych na potrzeby śledztwa wynika jednoznacznie, iż senator zażywał kokainę.

We wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia skazał troje szantażystów senatora na kary po 1,5 roku więzienia. Zbigniew Sz. jest winny kierowania szantażem wobec senatora, a Joanna D. i Halina S. - wykonania tego czynu - uznał sąd. Wyrok nie jest prawomocny.

"W dniu dzisiejszym w mediach elektronicznych zostały nadal powielane materiały zarejestrowane w sposób przestępczy przez przestępców. W tej sytuacji rezygnuję z kandydowania do Senatu RP. Dziękuję tym, którzy mnie wspierali i popierali" - oświadczył Piesiewicz.

W grudniu 2009 r. "Super Express" ujawnił film z udziałem ubranego w sukienkę Piesiewicza

We wrześniu 2008 r. nagrano spotkanie Piesiewicza z Joanną D. i striptizerką Joanną S., a potem kilka razy "odsprzedawano" politykowi kompromitujące taśmy. Według mediów, w sumie senator miał zapłacić za nagrania ponad 550 tys. zł, m.in. w październiku 2008 r. za "odkupienie" taśm zapłacił 196 tys. zł nieustalonej do dziś kobiecie, podającej się za dziennikarkę.

Senator nie chciał wtedy ścigania szantażystów, a śledztwo w sprawie szantażu początkowo umorzono. Szantażyści jednak nie zrezygnowali. W 2009 r. Halina S., znajoma Joanny D., zadzwoniła za jej wiedzą do Piesiewicza, mówiąc, że pies "wygrzebał z ziemi płyty z nagraniami", na których opakowaniu miał być numer jego komórki. Za niemal 40 tys. zł Piesiewicz "odkupił" od niej nagrania. Szantażyści ponownie zażądali jednak pieniędzy; zagrozili też upublicznieniem nagrań. Wówczas senator zawiadomił prokuraturę, która przygotowała zasadzkę. W listopadzie 2009 r. zatrzymano osoby wskazane przez Piesiewicza.

W grudniu 2009 r. "Super Express" ujawnił film z udziałem ubranego w sukienkę Piesiewicza, nagrany w jego mieszkaniu przez Joannę D. Film - na którym słychać wulgarne komentarze kobiety - miał być dowodem, że senator posiadał i zażywał narkotyki. Piesiewicz zaprzeczył, by zażywał narkotyki; twierdził, że nie była to kokaina, ale sproszkowane lekarstwa. Zarazem przyznał, że zdarzało mu się zażywać narkotyki, ale wiele lat wcześniej. Mówił, że Joannę D., od której zaczął się szantaż, poznał przypadkowo przed hotelem i kilka razy się z nią spotkał.

Wówczas Piesiewicz zawiesił członkostwo w klubie parlamentarnym PO. W tych wyborach chciał startować do Senatu z własnego komitetu.