35 osób zginęło, a ponad 168 zostało rannych w poniedziałek w zamachu bombowym na lotnisku Domodiedowo w Moskwie. Spośród rannych 74 osoby wymagały hospitalizacji, 94 udzielono pomocy ambulatoryjnej. Wśród zabitych jest dwóch Brytyjczyków.

31 ludzi zginęło na miejscu, troje zmarło w szpitalu, a jedna - w ambulansie w drodze do szpitala. Stan 35 poszkodowanych lekarze określają jako bardzo ciężki. Wśród ofiar nie ma dzieci.

Wybuch, będący dziełem zamachowca-samobójcy, nastąpił ok. 16.37 (14.37 czasu polskiego) w hali przylotów, przy wyjściu z zielonej strefy celnej, obok jednej z kawiarni. Moment eksplozji zarejestrowała kamera telewizji przemysłowej.

Siłę eksplozji eksperci oszacowali wstępnie na 5 kg trotylu. Ładunek wybuchowy był wypełniony metalowymi elementami potęgującymi siłę rażenia.

Rannych przewieziono do 12 szpitali w Moskwie, Domodiedowie, Widnoje i Podolsku. Akcję ratowniczą utrudniały korki na drogach prowadzących w kierunku lotniska.

Na krótko przed eksplozją wylądowały samoloty z Brukseli, Frankfurtu nad Menem, Duesseldorfu, Londynu, Burgas i Odessy. Ostatni samolot przed wybuchem przyleciał z Londynu, ale pasażerowie nie dotarli przed wybuchem do sali przylotów.

Wśród zabitych i rannych są cudzoziemcy

Wśród zabitych i rannych są cudzoziemcy. Wiadomo, że śmierć poniosło dwóch obywateli Wielkiej Brytanii. Na listach rannych, znajdujących się w szpitalach w Moskwie i obwodzie moskiewskim, figuruje co najmniej czworo obcokrajowców: Słowaczka, Francuz, Włoch i Serb. Według ambasady Tadżykistanu w Moskwie wśród rannych jest też sześciu obywateli tego kraju. Agencja Interfax podała, że wśród rannych jest Niemka; jej stan jest stabilny. Ambasada Niemiec nie potwierdziła dotąd tej informacji. Sprawdzane są doniesienia, że w sali przylotów mogli znajdować się Niemcy i Turcy.

Nie ma informacji, by wśród poszkodowanych byli Polacy. Połączenia z Polską obsługiwane są przez inne moskiewskie lotnisko - Szeremietiewo.

O udział w zamachu podejrzewani są trzej mężczyźni

Komitet Śledczy Federacji Rosyjskiej powiadomił o wszczęciu dochodzenia z artykułu o aktach terrorystycznych. O udział w zamachu podejrzewani są trzej mężczyźni, których wejście do hali przylotów zarejestrowały kamery telewizji przemysłowej. Według jednej z wersji, wybuch nastąpił w chwili, gdy dyżurujący milicjant chciał skontrolować ich dokumenty.

"Wybuch był silny. Hala natychmiast wypełniła się dymem. Na podłodze leżeli zabici i ranni. Słychać było krzyki. Niektórych rannych na zewnątrz ewakuowano na wózkach bagażowych" - relacjonował jeden ze świadków. "Chwyciłem się za głowę i wybiegłem razem ze wszystkimi. Byłem w szoku. Nic więcej nie pamiętam" - opowiadał inny.

Po zamachu na lotnisku na krótko wstrzymano wszystkie loty międzynarodowe. Na wieść o ataku kapitanowie 10 samolotów zdecydowali o odejściu na lotniska zapasowe. Czterej z nich zmienili później decyzje i zawrócili na Domodiedowo. Dwa samoloty wylądowały na Szeremietiewie, dwa na Wnukowie, a dwa wróciły na lotniska, skąd rozpoczęły rejs do Moskwy. Od godz. 18 (16 czasu warszawskiego) port pracuje bez zakłóceń.

Atak był bardzo dobrze zaplanowany

Specjaliści oceniają, że atak był bardzo dobrze zaplanowany. Nastąpił w szczycie przylotów i odlotów. W tym czasie planowane było lądowanie ok. 30 samolotów, w tym 15 z zagranicy. W hali przylotów był tłum oczekujących na pasażerów.

Według jednego z weteranów elitarnego oddziału sił specjalnych Alfa Siergieja Gonczarowa, którego cytują moskiewskie media, ślady zamachu mogą prowadzić na Północny Kaukaz. "Jeśli terrorysta-samobójca wniósł na teren lotniska Domodiedowo, mijając wszystkie kontrole, kilka kilogramów materiałów wybuchowych i wysadził się w powietrze w tłumie ludzi, to po raz kolejny dowodzi to, iż system ochrony prawa nie jest w stanie zapewnić bezpieczeństwa" - ocenił Gonczarow.

Jego zdaniem, "dzieje się tak, gdyż rosyjskie służby specjalne straciły agenturę, nie prowadzą działalności operacyjnej na Północnym Kaukazie". "Uważam, że ślad zaprowadzi nas na Północny Kaukaz" - podkreślił.

Źródło zbliżone do śledztwa, które przytoczyła agencja ITAR-TASS, zauważyło, że "w odróżnieniu od hali odlotów, gdzie działają wykrywacze metali i stale dyżurują funkcjonariusze służb bezpieczeństwa, w strefie przylotów bramkę wykrywającą metale można było "ominąć", a w pobliżu nie było ochroniarzy, którzy by temu mogli zapobiec".

"Jest oczywiste, że organizatorzy zamachu dokładnie przestudiowali system bezpieczeństwa na lotnisku i bez trudu znaleźli w nim luki, które udało się wykorzystać ich wspólnikom" - dodał rozmówca rosyjskiej agencji.

Komitet Śledczy FR zapowiedział już, że w toku dochodzenia szczególną uwagę poświęci funkcjonowaniu służb bezpieczeństwa na lotnisku.

Specjalne środki bezpieczeństwa w transporcie

Prezydent Dmitrij Miedwiediew zarządził wprowadzenie nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa na wszystkich lotniskach w Rosji, a także na dworcach kolejowych. W dwóch innych portach lotniczych w Moskwie - na Szeremietiewie i Wnukowie dokładnie kontrolowani są wszyscy wchodzący na teren terminali.

Zaostrzono też kontrolę w moskiewskim metrze. Milicja sprawdza dokumenty pasażerów zarówno na peronach, jak i przed stacjami.

Domodiedowo to największe i najnowocześniejsze lotnisko w Rosji. Leży około 60 km na południowy wschód od Moskwy. Do użytku zostało oddane w 1964 roku. Od 18 lat ma status portu międzynarodowego. Korzysta z niego 80 rosyjskich i zagranicznych linii lotniczych. W 2010 roku obsłużyło ponad 22 miliony pasażerów.

Jego dwa pasy startów i lądowań są przystosowane do przyjmowania największych samolotów. Jako jedyne z rosyjskich portów lotniczych może przyjmować samoloty Airbus 380.

Miedwiediew zapowiada, że ci, którzy stoją za zamachem, zostaną ujęci i ukarani. Prezydent skróci też swój pobyt na światowym forum ekonomicznym w Davos, który miał się rozpocząć we wtorek.

.