Klub parlamentarny rozłamowców z PiS powstanie po drugie turze wyborów. Jeszcze później zostanie opracowany program. Ale już dziś wychodźcy planują zgłosić projekt ustawy o zawieszeniu finansowania partii z budżetu państwa. Co ma osłabić PiS.
Rozłamowcy systematycznie uderzają i sejmowemu klubowi partii Jarosława Kaczyńskiego codziennie ubywa członków. Wczoraj z klubu odeszli Lena Cichocka- -Dąbkowska i Jacek Pilch. Rozłamowcy liczą, że niektórzy z PiS-owców walczących jeszcze w wyborach samorządowych zasilą potem ich szeregi. Ma to być nawet kilkanaście osób, które dołączą do dzisiejszej dziesiątki.
Scenariusz działania jest taki: utworzenie klubu parlamentanego, potem ugrupowania politycznego, a na koniec programu. Za sprawy gospodarcze ma odpowiadać Paweł Poncyljusz, za społeczne liderka Joanna Kluzik Rostkowska.

Przecież jest kryzys

Na razie w morzu ogólników na temat przyszłego programu, pojawia się jeden pewnik: żądanie zawieszenia finansowania partii politycznych z budżetu, dowiedział się „DGP”. – Jest kryzys, skoro podwyższane są podatki, to politycy też muszą oszczędzać – mówi Poncyljusz. Ale tak naprawdę chodzi o wymierzenie ciosu w PiS. Zawieszenie finansowania z państwowej kasy osłabi jej zdolność do prowadzenia kampani parlamentarnej, a zwiększy polityczne szanse grupy Kluzik-Rostkowskiej. Tym bardziej że byli członkowie PIS mają bardzo dobry kontakt z mediami, wiedzę o wewnętrznych słabościach PiS i znają się na prowadzeniu kampanii wyborczych.

Pomysł Platformy przepadł

Do tej pory z postulatem wycofania finansów publicznych na rzecz partii występowała Platforma. Ale pomysł został zablokowany, bo żadna z pozostałych partii nie chciała się pozbywać budżetowych pieniędzy. Samej PO także, wbrew pozorom, nie zależało na forsowaniu tego postulatu.
– Przyjemnie jest pokazać, że jesteśmy przeciw finansowaniu partii z budżetu. Zwłaszcza że nie grozi nam, że takie pieniądze dostaniemy – mówi o rozłamowcach dr Jarosław Flis. – A PO raczej projektu nie poprze, bo groziłoby to rozpadem koalicji z PSL.
Niektórzy politolodzy twierdzą, że wszystko zależy od sposobu sprzedania pomysłu w mediach.