Rzecznik rządu Paweł Graś mówi o miasteczku namiotowym, które stoczniowcy chcą urządzić przed domem premiera Donalda Tuska, że to "niezwykle osobliwa" forma protestu, taka, która przyjmuje właściwie formy "szantażu" czy "zastraszania" i godzi przede wszystkim w rodzinę premiera.

"Wydaje się, że to zaczyna przekraczać pewne granice, w Polsce dotychczas nieprzekraczalne" - powiedział PAP Graś.

Rzecznik zaznaczył, że nikt w Polsce nie zakazuje protestów, które odbywają się i w Warszawie, i w innych miastach. "Ale wkraczanie przez demonstrantów do domów prywatnych, atakowanie rodziny, czy Bogu ducha winnych sąsiadów - tak jak na przykład w przypadku pana premiera - uważamy za formę, która łamie dobre zasady życia publicznego, dobre obyczaje, nie służy wyjaśnieniu jakichkolwiek postulatów, a tylko "zadymie" i medialnemu poklaskowi organizatorów tego protestu na czele z panem Guzikiewiczem" - dodał Graś.

Samorząd Sopotu wydał Solidarności Stoczni Gdańsk zgodę na pikietę przed sopockim domem premiera Donalda Tuska. Związek chce od piątkowego popołudnia do niedzieli wieczór urządzić przed domem premiera miasteczko namiotowe.